W roku 2015 zaszły w moim życiu przełomowe zmiany:
- Po pierwsze stałam się matką i z osoby, która potrafiła spędzać godziny z samą sobą i ze swoimi małymi przyjemnościami stałam się osobą, która ma godzinę dla siebie, kiedy dziecko śpi (np. teraz)
- Po drugie przeprowadziliśmy się z partnerem do wygodniejszego mieszkania w samym centrum Dublina i za każdym razem, kiedy wychodzę na spacer mijam krawaciarzy, którzy gdzieś się spieszą i ich doba jest za krótka.
- Wyszłam za mąż, ale to akurat nie zmieniło nic, prócz tego, że czuję się bezpieczniejsza każdego dnia.
Okres macierzyństwa był przełomowy. Spodziewając się dziecka myślisz, że potrzebujesz wszystkiego. Tymczasem czas pokazuje, że:
- kołyska była największym zbytkiem, bowiem dziecko śpi ze mną i nie przespało ani jednej nocy w niej.
- Obok kołyski pomka elektryczna „na dwa fronty”;-) Jeszcze większy zbytek. Przecież nie kupisz używanej, a fee, a w gruncie rzeczy użyłam jej raz i PODZIĘKOWAŁAM, bowiem czułam się jak mleczarnia, a nie matka karmiąca. Odebrało mi to całą przyjemność karmienia piersią.
- Ubrania, na początku coś tam potrzebujesz, ale musisz wziąść pod uwagę, że:
- Dziecko szybko rośnie
- Poznasz inne mamy, które z przyjemnością pozbędą się worów rzeczy.
- Rzeczy często się pierze i im mniej masz, tym lepiej ogarniasz.
I tak z czasem odkryłam filozofię minimalizmu, z którą się całkowicie utożsamiam, a im więcej czytam książek o minimalizmie, tym jest on mi on bliższy. To ciągły proces, który trwa i sama nie wiem, czy od kiedy zaszłam w ciążę, czy od kiedy stałam się mamą, czy od kiedy zaczęłam czytać książki i blogi innych minimalistów.