Capsule wardrobe

Zdjęcie: Marta Wincenty-Cichy

Nie rozumiem wszystkich lasek, które rozpisują się odnośnie zmiany szafy na jesień. Przecież to jest rzecz oczywista, że jesienią, czy zimą nie będziemy nosić sandałów, białych spodni i letnich sukienek, więc czas je schować gdzieś na dnie szafy (ja je trzymam wyprane i wyprasowane w małej walizeczce. Kiedy pada hasło “jedziemy na wakacje” to nie panikuję) i niech czekają na wakacje, czy przyszły rok.

Nie rozumiem lasek, które rozpisują się na temat odzieżowego detoksu, przecież to oczywiste, że kupujemy albo sezonowo, albo na przecenach, czyli dwa razy w roku.

Ostatnio zostałam poproszona o ciepłe ubranka dla dziewczynki, po mojej Lucy i stwierdziłam: że moja córka nadal nosi rzeczy, które są ometkowane jako 6-9 miesięcy, mimo, iż ma 16+, bo nadal w nie wchodzi.

Na litość boską, nie twórzmy bytów ponad potrzebę. Jak mawiał mój ojciec, człowiek ma tak skomplikowane życie, jak sam je sobie skomplikuje i jeśli bluzeczka rośnie razem z dzieckiem (bo są takie rzeczy) zostawmy ją, zwłaszcza jeśli pasuje do wszystkiego. Nie pozbywajmy się rzeczy tylko dlatego, że na metce jest inny rozmiar niż nasze dziecko.

Do rzeczy…

Zmieniłam więc garderobę mojej córki i stwierdziłam, że nie mamy apaszek, a te w porze jesieni są jak najbardziej porządane i…co się okazuje. Nie mogłam znaleźć najprostszych apaszek. Jedną dostałam od koleżanki, za którą Ci bardzo dziękuję Asiu, ale reszta to jakaś masakra. Nie mam zamiaru płacić 6 euro za kawałek obszytej szmatki, którą i tak prędzej, czy później moja córka zgubi. Mogę zapłacić te pieniądze za np. grube legginsy z Zary, bo:

  • po pierwsze są rozciągliwe,
  • po drugie są ciepłe,
  • po trzecie są dobrego gatunku,
  • a po czwarte Lucy będzie je nosić przez conajmniej rok.

Kiedy skończyła roczek kupiłam jej rzeczy z rocznym wyprzedzeniem i mam narazie spokój i nie szaleję z zakupami.

A jak rozwiązałam problem gubiących się drogich apaszek? Kupiłam najzwyczajniej dwa golfy. Jeden jasny, drugi ciemny i mam zamiar nosić je zamiast szalika, które i tak nie lubią nosić dzieci.

Ps. Wrzuciłam Wam fotkę z ciążowej sesji, by Wam powiedzieć, że większość tych sukienek, które dostała moja córka na “baby shower” przydała się właśnie teraz, po roku. Kiedy to Lucy nosi, pod spodem body (bardzo często albo poplamione, albo rozciągnięte w dekoldzie) i na wierzch sukienka jako tunika. Nadal w te rzeczy wchodzi, mimo iż są jej przykrótkie, ale właśnie w takich sukienkach łatwiej jej raczkować/stawiać pierwsze kroczki, a odnośnie pierwszych bucików będę musiałam napisać oddzielnego posta.

Może jestem inna, może jestem skromna, może jestem biedna, a może jestem minimalistką, ale…

Nie dajmy się zwariować i skupmy się na rzeczach ważnych, nie na pierdołach!

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *