No i wróciliśmy do Dublina i do… naszych, jak się okazuje starych przyzwyczajeń i …
1. Jedzenia:
2. Dobrze, że złapałam za pięknie wydaną książkę blogerki Mrs. Polka Dot “Suma drobnych radości” i delektuje się jej słowami 😉
“Żeby sprawić sobie przyjemność, chodzę latem boso po trawie. Kładę się wcześnie do łóżka z herbatą i ulubionym serialem. Kupuję butelkę różowego wina na piątkowy wieczór. Zapalam pachnące świeczki. Włączam muzykę bardzo głośno. Wychodzę na dwór w deszczu.
Zamawiam w kawiarni piernikowe lattee na wynos, a potem łażę po sklepach, póki nie kupię sobie czegoś ładnego, choćby wytrzałowych skarpetek. Jem coś dobrego – czasami będą to krewetki, innym razem kawałek barokowego tortu. A czasami po prostu kładę się na kanapie, żeby przez chwilę nic nie robić. I leżę tak całe trzy minuty, dopóki nie wskoczy na mnie któreś dziecko. Albo zmieniam coś w mieszkaniu, przestawiam bibeloty na półkach, wieszam jakiś obrazek, stawiam kwiatek, gapię się, jak ładnie i mam przyjemność.
Bo czym jet życie matki bez przyjemności? Zwykłą harówką. Zlepkiem obowiązków. Szaloną gonitwą. Lawirowaniem między przedszkolem a szkołą, między gilem a pieluchą, między karate a obiadem na jutro.” – w rozdziale odnośnie odpoczynku i przyjemności.
3. Z rozrywek kinowych wybrałyśmy się z córką na “Peter Rabbit”, który aktualnie jest grany w dublińkich kinach, ale wytrzymała tylko godzinę, potem było już tylko bieganie i wspinanie się po schodach 😉 Ale dla mnie dobra była i godzina siedzenia w ciszy 😉
Tymczasem życzę Wam Wesołych i Spokojnych Świąt Wielkanocnych z garstką drobnych przyjemności w tle! (bez przesady)