Zdjęcie z: stocksnap.io
Pierwszy tydzień kwietnia mamy już za sobą i muszę przyznać, że nie był to najowocniejszy czas w myśl przysłowia: “Kwiecień plecień poprzeplata trochę zimy trochę lata”, ale od początku:
W ostatni piątek była piękna pogoda, więc wylądowałyśmy córką w Herbert Parku, a w nim:
- Fantastyczne miejsce do relaksu z dzieckiem zarazem na letnią, jak i deszową pogodę
2. W środku dużo dzieci, matek, highchairs i fajnego żarcia, kawka i… coś do tejże kawki 😉
3. Na drugi dzień, mimo iż miałam iść na brunch z koleżanką do Forest Avenue, plany się zmieniły i wylądowałam z mężem i dzieckiem w Ringsend Park, ale…zmieniła się też pogoda i cały dzień uważam za niewypał, bo padało 😉
4. Niedziela dla odmiany była znów fantastyczna, czyli plac zabaw nad rzeką i…
5. Spacer uwieńczony pysznym lunchem, piszę o tym wypadzie w tymże poście link
No a dalej to już popadaliśmy jak muchy.
Najpierw rozłożyło mi męża, w poniedziałek i wtorek dziecko, a od środy do dziś ja kicham i smarczę na odległość, a tu znów słońce za oknem i jak tu nie wyjść 😉
A ponieważ siedziałam w domu napisałam dla Was posty korzystając ze zdjęć z kompa:
- O tym gdzie na lunch w Dublinie, link
- Gdzie celebrować specjalne okazje, link
- O Dun Laoghaire, moim TOP 1 na liście co odwiedzić tego sezonu, link
a także o strefie komfortu w wychowywaniu dziecka, link
Nie pozostaje mi nic innego jak sobie życzyć zdrowia i energii na jakiś wypad, a Wam fantastycznego weekendu!
Buziaki
Slow Mummy