Jak schudnąć po 50-tce

To zagadnienie zrodziło się, po tym, jak napisałam pół żartem pół serio tekst, z którego jasno wynika, że jeśli chcesz schudnąć przed 40-tką – zostań matką 😉

Po pierwsze nie mam jeszcze 50-tki, ani nie jestem dietetyczką, ale wiem jedno. W Polsce ludzie myślą, że 60-tka to już starość. Tymczasem ja poznaje 70-latków, którzy są w świetnej formie fizycznej i psychicznej. Co łączy tych ludzi?

To, że są aktywni zawodowo, mają swoje pasje i zdrowo się odżywiają. Zdrowo mam na myśli małe porcje, dużo świeżych warzyw i dużo świeżo wyciskanych soków/smoothies.

Najpierw tylko słyszałam o takich kobietach, które w wieku 60 lat wyglądały jak 30-tki. Tu, zaczynam je poznawać.

Pierwszą była 70-letnia Niemka, która przed galopującym konsumpcjonizmem Niemiec uciekła na Filipiny, gdzie spędziła 30 lat swojego życia. Jej wigor życiowy odcisnął piętno na moim dietetycznym światopoglądzie na zawsze.

Ja wtedy byłam po 30-stce i powiedzmy sobie szczerze byłam wrakiem człowieka, bez sił i energii na resztę życia.

Urszula przedstawiła mi po raz pierwszy olej kokosowy i prawdziwie zielone smoothie, które trzepały jak najmocniejsza kawa. Zamiast słodzików używała namoczonych daktyli. Avocado było w jej diecie codziennie. Twierdziła też, że 70% jej pożywienia to surowe warzywa pod różną postacią: soków, smoothies, sałatek. Ze sportów uprawiała jogę i pokonywała kilometry dziennie. Zajmowała się też tutaj swoim  2 letnim wnukiem, któremu serwowała swoje słynne koktajle. Chłopak nie chorował i był bardzo witalnym dzieckiem.

Potem poznałam swojego obecnego teścia, nota bene wykładowcę medycznego, który podobnie przywiązywał wagę do swoich aktywności fizycznej: spacery i rower, jadł mało, ale zdrowo. Mało mięsa, dużo ryb, zup, orzechów.

Trzecią osobą, która odbiła się na moim światopoglądzie, że 70-tka to nie tragedia była to moja ex szefowa, kobieta biznesu. Pierwsza przychodziła do biura, a ostatnia z niego wychodziła. Rano jadła owsiankę, w południe zupę, a na wieczór warzywny smoothie lub sok. Ze sportów pewnie pływanie bowiem często latała na Maladiwy, Bali, czy Mauritiusa.

Wracając do tematu – jak schudnąć po 50-tce. Mimo, iż jej jeszcze nie mam, uparcie:

  • Wierzę w avocado, seler, zieleninę (chlorofil), olej kokosowy, olej lniany, orzechy, świeży imbir, ograniczenie mięsa, dużo wody.
  • Wierzę, że 70 % pochodzi z diety i nie ma co forsować swojego ciała, ale pływanie, spacery, taniec nigdy nie zaszkodzą.
  • Wierzę w pozytywne, zrelaksowane podejście i spokój ducha.

Pamiętam jak Urszula mi mówiła, że podejście ludzi zmienia się na całym świecie. A ponieważ zjeździła cały świat opowiadła mi o otwierających się jak grzyby po deszczu “vegan barach”. Tu, w Dublinie właśnie jest ich mnóstwo. W Polsce jeszcze nadal wierzy się w dobrego schabowgo i sernik z 10 jaj, ale już niedługo. Myślę, że kiedy ja dojdę do 50-tki to “raw food” będzie już bardziej popularny niż aktualny rosół i schabowy.

Wiem też, że czas jest względny i to czy życie jest długie, czy krótkie zależy od tego, kiedy się o to pytamy 😉

Chodzi o jego jakość, podobnie jest z wiekiem. Nie ważne ile dożyjemy, ale jak żyjemy.

Zatem nigdy nie jest za późno na zrzucenie zbędnych kilogramów i odzyskanie formy. Może to tylko dłużej potrwać.

 

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *