Powoli zwijamy się już do Dublina i mimo, iż słońce mocno nadal grzeje to ja już widziałam pierwsze żółte opadłe liście i dopadła mnie nostalgia, że już wkrótce skończy się lato, wakacje, sierpień i wrócimy do naszej dziennej, szkolnej rutyny, ale zanim to się stanie migawki w ostatniego tygodnia:
- Po Wrocławiu pojechaliśmy w czeskie góry. Na farmę, gdzie czas płynął wolniej i mogliśmy karmić zwierzęta wszelakiej maści oraz oddychać świeżym powietrzem.
2. Obok farmy nie działo się zbyt dużo oprócz małego miasteczka i klasztoru Benedyktynów jako turystycznej atrakcji w roli głównej. Dla mnie zaś samej kafejka tam była wystarczająca:
3. Jedną z większych dla mnie atrakcji tego pobytu na farmie było spotkanie z długo niewidzianą znajomą w lokalnej knajpie. Olu jeśli to czytasz pozdrawiam i bardzo Ci dziękuję, że potrafiłaś przyjechać z dwójką chorych dzieci chociażby na chwilę, żeby się tylko zobaczyć i przedstawić mi swojego męża ;-):
4. Na farmie przywitał nas strudel, prawda, że ładny:
5. Dawno temu jeździło się na wieś do babci. Dziś babć już nie ma, ale zawsze można pojechać na farmę, by zwolnić, usłyszeć własne myśli i nakarmić zwierzęta:
Ps. Pobyt na farmie nad Balatonem link i cottage house w Irlandii link.