Ostatnio, znów, kolejna sąsiadka zapytała, jak sobie radzę w obecnej sytuacji, a ja jej na to:
– Żyje w trybie “slow”. Jem mniej mięsa, nie piję alkololu, staram się ograniczać cukier, gluten, po prostu żyję.
– Jak my wszyscy – odpowiedziała.
Dodatkowo, biegam w tym czasie, który mój mąż przeznaczyłby na dojazd do pracy, czyli między 9.00-9.30 mam czas dla siebie, a biegam wolno by:
- poczuć wonie w porannym, wiosennym powietrzu
- zobaczyć niebieskie niebo i pomyśleć sobie: Będzie dobrze!
- wsłuchać się w radosny świergot ptaków i … zupełnie nie rozumiem tych, którzy chodzą rano po parku w słuchawkach. 😉
- Jedzenie: nie rozumiem: żyję “slow”, jem “slow”, ale tyję fast. A tak na poważnie to przypomniało mi się jak mój znajomy zwykł mawiać, kiedy chciałam zgubić to i owo:
– Chcesz zgubić kilka kilo to nie żryj tyle.
- Dalej próbuję różnych sposobów, by jeść więcej warzyw
- Sałatka z kulą mozarelli jest moją ostatnio ulubioną formą podawania i konsumpcji:
- Czasem najprostsze rzeczy są najsmaczniejsze i tak było z tą zupą marchewkową, link:
2. Tematyka “slow” wkrada się nie tylko w moją codzienność, ale i w lekturę i odnalazłam swoją ulubioną “slow” narrację: Agnieszkę Krzyżanowską, którą można posłuchać, poczytać, link i zobaczyć poniżej. Według mnie mistrzostwo:
3. Edyty Zając raczej nie muszę przedstawiać i dziś chciałabym się z Wami podzielić jej artykułem i podcastem odnośnie “Odpoczynku” właśnie czym jest i jak ważną rolę pełni w naszym życiu, link.
4. A czym tak naprawdę jest “slow life”. No właśnie to termin, w który można wrzucić wszystko: bycie “tu i teraz”, intencjonalność, wdzięczność oraz zwolnienie tempa życia, by robić to, co dla nas jest ważne:
5. Mięta: