Mimo, iż kwarantanna trwa, ja pozwalam sobie rozpocząć odliczanie lata. Przyznaję, że w ostatnim tygodniu w Dublinie jest pięknie, słonecznie i temperatury dochodzą do 20 stopni. Słońce zachodzi o 21.38, zatem o godzinie 22.00 jest jeszcze jasno, a za oknem jeszcze świergolą ptaki, ale przyznaję, że tak rozwlekła w czasie to ja jeszcze nie byłam.
Zazwyczaj w tym miesiącu mam już swoją listę miejsc do odwiedzenia patrz Spring/Summer bucket list, link. Zawsze marzy mi się wsiąść w kolejkę DARTa i zaliczyć wszystkie atrakcje w jednym dniu, ale…się nie da. Aktualnie ze względu na ograniczenia zostaje mi tylko strona południowa, a im dalej w las tym więcej atrakcji:
1. Blackrock: park, plac zabaw (aktualnie zamknięty) market, gdzie dwoje moich znajomych otworzyło fantastyczne miejsca z przepysznym jedzeniem, no i kolejka:
2. Dun Laoghaire: Peoples Park i plac zabaw (aktualnie zamknięty) lody lub gorąca czekolada w Fallon&Byrne i widok na morze z tarasu:
3. Sea Point: miejska pływalnia
4. Zostało mi jeszcze Bray i…
5. Greystones
Kiedy urodziłam dziecko obiecywałam sobie podczas codziennych spacerów, że w okolicach 5 urodzin zacznę ją zabierać w świat, na moje ulubione Wyspy Śródziemnomorskie, gdzie uwielbiam pozwolić czasowi płynąć. Chciałam kreować jej miłe wspomnienia. Tymczasem zabieram ją do lokalnego parku i…to jej wystarcza.Naprawdę!
A jak wygląda teraz nasz grafik? Wstajemy rano ( no nie tak rano), dochodzimy do siebie przed kompem, craft time, balcony activities, smażenie naleśników i późny “brunch” z tatą.
Sprzątanie po i 2 godzinny spacer: kreda, woda, konewka, bubbles, mały snack. Potem snack z tatą, (jakiś owoc zazwyczaj) i leniwie rozwlekłe popołudnie. Przygotowanie kolacji, sprzątnięcie po i zaczyna się “slow” wieczór (prysznic, kąpiel, czytanie)
Książki: ostatnio jesteśmy na etapie “nursery rhymes” i choć zazwyczaj te książki są w przedziale wiekowym 3-5, to świetnie nadają się do nauki czytania. Zwłaszcza ostatnio zdobyta kolekcja z “makebelieveideas” z Aldika po 90 centów każda:
Jedzenie, cóż tu Was zawiodę. Szkoda pogody na garnki i zazwyczaj jemy coś lekkiego: jakaś sałatka, tzatziki ze świeżą miętą, sezonowe owoce, smażone jajko ect. no i rzecz jasna naleśniki, które moją córka uwielbia, a ja w nich przemycam banana;-)
Chwilo trwaj!