Zapowiada się mało ciekawe lato, bowiem wszystkie nasze plany musimy przełożyć na później:
- W ostatnim tygodniu miałam podły dzień. Rano okazało się, że nieuzbierała się kwota do rozrachunku z wydawnictwem. W południe się, że moje dziecko “niedosłyszy” ze względu na wodę w uszach środkowych i kwalifikuje się na tzw. dreny. Po południu mama oznajmia mi, że choruje na serce i właśnie wróciła od kardiologa przy pomocy laski i to był mój ostatni kontakt z nią telefoniczny, potem było już tylko gorzej (upadła na ulicy, uderzyła się głową o krawężnik, wezwano karetkę i miała operacje mózgowo-czaszkową) a wieczorem moje dziecko skarży się na jakąś kropkę na stopie, która okazała się drzazgą od biegania bez butów. Także, nie był to mój najlepszy dzień/tydzień, ale w takich chwilach cieszę się, że mam męża, na którym mogę polegać i dziecko, które mnie bawi samą swoją obecnością:
2. Moją ulubionym ostatnio miejscem jest plac zabaw w Miltown, nad rzeką, pisałam o nim kiedyś tu, teraz lubię go jeszcze bardziej ze względu na zieloną drogę i trawiaste wzgórza, po których można się tarzać, tudzież rozłożyć na kocyku, no i oczywiście lunch w The Dropping Well:
3. Oczywiście nadal chodzimy na inne place:
4. Zagłębiam też modny ostatnio temat “zerowaste”, czy może raczej “lesswaste” :
5. Z miejsc na mapie Dublina odwiedziliśmy ostatnio z mężem i córką kafejkę, w której swego czasu jadaliśmy dość regularnie i którą Wam mogę polecić ze względu na ceny, jakość jedzenia i porcje. Z tego miejsca nigdy nie wychodzę głodna:
Ps.Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam miłego weekendu i zacząć pakować się do Polski.
Natalia, to moze yruo ale teraz moze byc tylko lepiej. Jestesmy z Toba xxx