No i zaświeciło słonko nad Dublinem do tego stopnia, że straciłam głowę i komórkę.
Także z góry przepraszam, że nie ma update na instagramie, ale… z drugiej strony zauważyłam, że od kiedy nie mam komórki:
- Mam więcej czasu
- Jestem bardziej obecna, zwłaszcza w życiu mojego dziecka
- Jestem jedną na 10 osób w tramwaju, która patrzy przez okno, a nie w ekran telefonu
- Nie szukam bez przerwy przepisów
- Nie skroluje Instagrama
- Nie ma mnie, aż tak często na facebooku
- Nie ma mnie na What’s upie
Nie ma mnie też, kiedy mąż chciał mnie złapać, by podzielić się ze mną swoim korytkiem podczas lunchu nad rzeką. Ale do rzeczy:
- Moment, w którym chciałam właśnie Wam napisać:
“Nie czekaj na właściwy moment, chwyć moment i uczyń go właściwym” – straciłam swój telefon;-) Rysowałyśmy wcześniej kredą na chodniku na kanałek, zdjęcie z tego samego dnia,
2. Z miejsc na kulinarnej mapie Dublina, nazbierałam aż trzy miejscówki:
- Eatyard – otwarty w weekendy i legendarna pizza w busie obok
- Enigma przy Kidspace i placu zabaw w Rathfarnham Castle area, poniżej menu dnia, ale mają też kids menu:
- Ostatnio eksplorujemy też kids menu w Carluccio na Dawson, ale do tej pory sprawdził się tylko okrągły makaron i czekoladowy deser
3. Ponieważ moja obecność w życiu dziecka się poprawiła, no i mamy wiosnę ostatnio dużo u nas crafs:
4. Z książek dla dzieci na tapecie nadal jest “Tupcio Chrupcio”, seria z Basią i Zuzią jakoś się nie przyjęła:
5. Gdybyście jeszcze nie znały tego audiobooka to na “youtobie” jest Teatr Malucha i temat wiosny właśnie:
Zdjęcie główne z: stocksnap.io