Małymi krokami zbliżamy się do wiosny i do otwarcia szkół dla dzieci pierwszych klas. To tyle z dobrych i podtrzymujących na duchu wiadomości. Tymczasem w moim życiu osobistym bliscy memu sercu ludzie wracają daleko do siebie. I chociaż wiem, że świat jest mały i wszystko jest możliwe to mimo wszystko nie będziemy już godzinami przebywać na podwórku, w parku, czy placu zabaw i rozmawiać. Nie będziemy też razem iść do szkoły i z niej razem wracać. I chociaż moja córka myśli, że to tylko “na chwilę, na wakacje” to ja wiem, że traci przyjaciela, który był jej bliski, ja zresztą też. Jestem od niej starsza i więcej przeszłam i jest mi łatwiej zrozumieć, że ludzie przychodzą i odchodzą, a zmiana jest nieodłączną częścią życia i powinniśmy się skupiać na tych rzeczach, które możemy zmienić, a nie na tych, których nie możemy. Jednak moje wewnętrzne dziecko się buntuje i chciałoby zatrzymać czas. Dokładnie tak, jak z marzeniem żeby nasze dzieci nie dorastały. A co poza tym przyniósł mi ostatni tydzień:
- Walentynkowy posiłek przygotowany przez nasze osiedle, który trzeba było rozpić na dwa dni oraz moje ulubione “gluten” święto: Pancakes Tuesday i tym sposobem wkraczamy już w oczekiwania Wielkiej Nocy:
2. Śmiało mogę powiedzieć, że wiosnę, bo za wyjątkiem piątku, kiedy lało i środy, kiedy mi się nie chciało spędziłam ten czas na dworzu:
3. Z książek nadal jesteśmy na fali Dr Seussa i odkryłyśmy animację, ale pojawiło się kilka nowych egzemplarzy i książeczka o kredkach, które piszą listy do właściciela z pewnością trafi do naszej biblioteczki. Moja córka ją nie tylko uwielbia, ale mam wrażenie, że dzięki niej częściej łapie za kredki:
4. A co ogląda mama? Przyznaję, że z chęcią obejrzałabym serial muzyczny o Agnieszce Osieckiej, emitowany ostatnio w Polsce, ale wpadłam z sidła pasji podróżniczej Kai z GLOBSTORY. Niesamowita kobieta, miejsca i historie:
5. Kameralne, lockdownowe party: