Pogoda nas zdecydowanie rozpieszcza w ostatnim tygodniu i tak jak niektórzy zamykają smak lata w słoikach, tak ja staram się zmagazynować wit. D ile się da (chociaż wiem, że zostaje ona w nas tylko na okres 3 miesięcy), ale… mamy drugą połowę września i słońce nadal świeci. Bosko!
Tymczasem:
- Spędzamy czas na świeżym powietrzu, raz w górach, raz nad morzem, a czasem po prostu w parku na kocu, czy na balkonie:
2. Jedzenie. Tu wspieram się książeczką i kontem intagramowym What Mummy makes, ale jak narazie poległam, ponieważ moja córka nie znosi próbować nowych rzeczy i je monotematycznie gluten, cukier i processed białko, czyli to czego akurat nie powinna. A jak się pytam, co dzieci mają w “lunch boxach” patrzy się na mnie jak na idiotkę i odpowiada logicznie: “Lunche”. Za to przygotowywać posiłki uwielbia, zwłaszcza piec i babrać się w mące , więc jest jakaś nadzieja według zasady, że dzieci jedzą 5 etapowo: oczami, rękoma, węchem, językiem i dopiero jak przejdą te etapy może coś przełkną. Nie ukrywam też, że w taką pogodę jak ostatnio jedzenie na otwartym tarasie restauracji to czysta przyjemność, ale od kiedy młoda jest w szkole odkrywam też przyjemność jedzenia na własnym balkonie :
3. Książki: sama dla siebie odkryłam malutkie użyteczne książeczki w ALDIm za 1 Euro, dotyczące ZERO WASTE, PLASTIC FREE i CLUTTER FREE, a dla córki serię Usborne “1000 things” (nie w Aldim ;-)):
4. Zaraz po “Goldilock and three dinosaurs”, pojawiła się seria o gołąbku, którą moja córka uwielbia słuchać, czasem oglądać, kiedy ma swój “story time”:
I animacja:
5. A dla rodziców mam dokument odnośnie niebezpieczeństw czyhających w “social media”:
Tymczasem życzę Wam fantastycznego weekendu, bo ma być słoneczny 😉