Obżarłam się czekoladkami, napiłam Martini Bianco i wracam do żywych. O ile okres świąteczny to była jakaś masakra dla mnie, bo nic nie pamiętam z okresu pomiędzy 20-27 grudnia, to już potem dzień po dniu było coraz lepiej. Odzyskiwałam apetyt do jedzenia jak i do życia, by w końcu przeżyć alkoholowy reset w Sylwestra. Mój mąż mi przeliczył, że litr Martini to jak 7 pintów guinessa, ale ja do dziś się bardziej zastanawiam, jak to możliwe, że taki zestaw mnie nie zemdlił, ale do rzeczy:
- Doczekałam się w końcu dłuższych dni. Dla przykładu zachód słońca 1 stycznia był o 16.16, następnego dnia już 2 minuty później, co oznacza, że place zabaw będą zamykane godzinę później już za miesiąc. To tak odnośnie zimy, wiosny, światła i dłuższych dni których nie mogę się już doczekać:
2. Z nowych miejsc na mapie kulinarnej Dublina to mamy nowego fancy Zaytoona w D6:
3. Jestem wdzięczna za przyjaciół, którzy nie tylko spędzają ze mną czas, ale i wiedzą jak mnie rozpuścić pobytem w SPA, restauracji, czy zwykłym spacerem połączonym z miłą rozmową:
4. Z Nowym Rokiem, Nowym Krokiem pod tytułem EDUKACJA i mam dla Was aplikację dla dzieci do nauki czytania:
5. Uwielbiam wszystkie te podsumowania na blogach i listy, ale niezmiennie śledzę Edytę Zając i jej kolejną listę przeżyć, tym razem na miesiąc styczeń, który u mnie jest zawsze miesiącem wizyt lekarskich, dentystyczno-stomatologicznych i planowania całego roku, link
Zdjęcie z: stocksnap.io