No i zaczynamy sezon zimowy, czyli siedzenie bardziej w domu, niż poza. Ostatnio zauważyłam, że cykl mojego dnia dzieli się na trzy części. 8.30-11.30 – kiedy jestem najbardziej efektywna i mam najwięcej energii. 12.00-15.00 – kiedy córka jest w przedszkolu (gym, zakupy, spotkania) i nasze popoludnia 16.00- 20.00. Tu przyznaję, że muszę być bardzo kreatywna odnośnie zajęć, ale ostatnio moja córka sama je sobie znajduje. Potem już gasną światła i zaczyna się “bed time”, który zwykle kończy się o 22-giej. A jak był ostatni tydzień:
- Moja 4.5-latka wchodzi na taki etap, na jakim zatrzymała się moja osobowość, więc nasze porozumiewanie się jest idealne. Latem najchętniej jadłabym z nią lody i biegała boso po trawie, ale zimą? No właśnie, co można robić z dzieckiem w domu zimą:
- Nr 1 RYSOWAĆ i ta książka przydaje się nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych:
- Bawić się lalkami (przebierać, karmić, kąpać ect.)
- Jedną z ulubionych zabaw mojej córki jest łowienie rybek z miski w łazience:
- Ale łowimy także na magnez: kaczki na wodzie i literki na sucho:
- Hiciorem okazała się być Express kolejka, bo w ruch poszły inne zabawki:
2. Kulinarnie udało mi się popełnić zupę marchewkową, link i najpyszniejszą kolację za 1 Euro, czyli pieczone brokuły z dynią i cebulą oraz po raz pierwszy zrobiłam lazanię z wrapów, które wybrała sobie w sklepie moja córka, a potem nie chciała ich jeść (zdjęcia brak):
3. Rozpoczął się też sezon Christmas Party:
4. A jeśli chodzi o gym, to po miesiącu chodzenia zyskuję świadomość własnego ciała. Na początku myślałam, że mam słabe nogi, potem ręce, botem brzuch. Teraz myślę, że mam wszystko słabe:
5. W przerwach między deszczami skaczemy po kałużach:
Ps. Nudy? Może i tak, ale to był dobry dla nas listopad i z niecierpliwością czekam już na Grudzień ze swoją świąteczną atmosferą.