W ostatnim tygodniu, jako tzw. odreagowanie stresu zrobiłam wszystko to, czego normalnie nie robię, czyli:
- Ugotowałam rosół w wielkim garze, w nadziei, że córka będzie go jadła (failed)
- Posprzątałam mieszkanie, czego nie cierpię, ale spędziłyśmy dużo czasu w domu.
- Wypiłam 6pack piwa z sokiem (rzecz jasna nie nie od razu, dozowałam ten swój relaksik)
- Chodziłam codziennie na lody z córką, by zmotywować ją do spaceru na świeżym powietrzu i jedzenia.
- Kiedy po 7 dniach nadal nie garnęła się do jedzenia zabrałam ją na sklepu i pozwoliłam wybrać sobie rzeczy, które będzie jadła. W życiu nie miałam tyle śmieciowego jedzenia, opakowanego w plastik w koszyku (pączki, soki, mleka, czekoladowe musy, ketchup i sos czosnkowy, makaron z Psiego Patrolu HEINZa i gotowy sos z PSIM Patrolem HEINZA), ale…przyznaje, że zadziałało.
Apetyt ruszył i całe szczęście bo nie mogłam już patrzeć, jak obserwuje na placu zabaw karmiące swoje pociechy matki z lunch boxów
2. Z miejsc na kulinarnej mapie Dublina, to raczej Was nie zaskoczę, bo głównie obstawiałyśmy lodziarnie :-):
3. Malowaliście kiedyś palcami? Jeśli nie to spróbujcie, według mnie jest większa frajda niż pędzlami:
4. A skoro mamy kocówkę sierpnia to podrzucę Wam listę sierpniowych przeżyć z bloga Edyty Zając, link
5. W czerwcu, kiedy sporządzałam swój tzw. letni “summer bucket” umieściłam na niej kilka rzeczy:
- Airfield
- Rathfarnam plac zabaw
- ZOO
- Plaża
- Kino
- Teatr
- Biblioteka
- Łódka
- Pociąg
- Aquapark
- Wysłać dziecko na obóz letni
Wszystko z powyższych rzeczy spełniłam i o dziwo w różnych miejscach, z różnymi ludźmi i w okolicznościach, które nie kojarzyłam, że były na mojej liście, np. łódka miała być z Dun Laoghaire do Howth, a była w Toruniu na Wiśle, ZOO miało być dublińskie, ale było toruńskie ect.
A dla tych, którzy dodają sobie rzeczy do listy mam filmik pt. “Rób mniej, bądź więcej”:
Mam nadzieję, że mieliście/miałyście udane lato i powoli wszystko wraca na rutynowe tory września;-)