Zabawne, za każdym razem kiedy wracam do Dublina z lotniska do domu towarzyszy mi ta sama myśli: Dublin jest brzydki, brudny i depresyjny.
Tymczasem podsumowanie ostatniego tygodnia piszę już w sobotę i z domu. Podsumowując mój ostatni pobyt w Polsce dochodzę do wniosku, że Polska się bardzo zmieniła, moje rodzinne miasto się bardzo rozbudowało i standard życia się podwyższył, a ja albo mam szczęście do miejsc, albo do ludzi, którzy mnie do nich zabierają, ale od początku:
- W ostatnim tygodniu udało mi się złapać oddech i pozałatwiać kilka spraw dzięki Enliczkowi – fantastycznemu miejscu z przemiłym i profesjonalnym podejściem i jego obozem letnim, gdzie program kreatywnych wakacji obejmował: zajęcia umuzykalniające według Gordona, język angielski, zajęcia sensoryczne, zajęcia sportowe, warsztaty kreatywne, teatralne i doświadczalne, logorytmikę, gry i zabawy, wyjścia, bal na zakończenie oraz 3 posiłki:
2. Dzięki Enliczkowi odkryłam fantastyczną, przepyszną kawiarnię Bezę i poznałam właścicielkę, która wie, że prawdziwy sernik na temperaturę pieczenia i stygnięcia, nieważna kolejka;-):
3. Spotkanie z przyjaciółką ze studiów, było jak wejście na basen. Wchodzisz do wody i zapominasz o całym źle tego świata no i w końcu wiem, gdzie jest Bułka w Toruniu:
4. Kolejne miejsce w budynku na Polnej 7b to UMAMI, gdzie dzieci czasem schodzą sobie na śniadanie:
5. Z książek to zaczęłam gyźć temat “zerowaste” (“less waste”), ale niestety muszę poczekać, aż reszta dojdzie do mnie pocztą ;-):
Podsumowując: mimo smutnych i stresujących okoliczności było mi mało. Za mało ludzi wokół, zostało jeszcze kilka miejsc do zwiedzenia i mam ogólny niedosyt po prawie miesięcznym pobycie. Chyba zacznę latać na całe wakacje 😉 Już tęsknię! A na alternatywny przewodnik po moim mieście zapraszam tutaj
Buziaki, miłego weekendu i welcome w Dublinie!