Dzisiejsze podsumowanie tygodnia piszę już z Dublina, ale będzie ono głównie o Cyprze, a konkretnie Limassol, gdzie spędziliśmy ostatnie dni urlopu.
Muszę przyznać, że Cypr zaskoczył nas bardzo pozytywnie i to po raz drugi.
Po raz pierwszy odwiedziliśmy go rok temu w drodze do Izraela, o czym piszę tu.
W tym roku zrobiliśmy odwrotnie, zatrzymaliśmy się tam na chwilę w drodze powrotnej i to był strzał w dziesiątkę. Wylądowaliśmy w Larnace (czyli jakieś 45 minut lotu z Tel-Avivu) i przetransportowaliśmy się taxi za 50 Euro do Limassol.
Nasze główne atrakcje w Limassol to:
- Poranna zabawa piaskiem i wodą:
2. Po śniadaniu z widokiem na morze, zakrapianym świeżo wyciskanym sokiem i kawką dla mamy szliśmy do parku, gdzie mieści się kilka placów zabaw i słynne Limassol ZOO:
3. Kolejna atrakcja to spacer #limassolpromenade:
4. Jedno z naszych późnych śniadań było w Porcie Marina, które zaliczane jest również do głównych atrakcji Limassol. My akurat spędziliśmy tam przed południe, ale wyobrażam sobie, że wieczór musi też tam być fajny 😉
5. No i oczywiście jedzenie. Mimo, iż jedliśmy na potęgę, jakoś wróciliśmy lżejsi o 1/2 kg.
Może to jednak nie ilość, a jakość wpływa na naszą wagę. Szkoda tylko, że możliwości ludzkiego żołądka są mimo wszystko ograniczone i nie spróbowaliśmy wszystkiego. Muszę jednak przyznać, że porcje na Cyprze są dość duże, a ceny nie takie znów wysokie. Za takie śniadanie (nad morzem) zapłaciliśmy 15 Euro, z czego sam sok kosztował 3 ;-):
Wracaliśmy z kolei przez lotnisko w Paphos i stwierdziliśmy, że następnym razem zatrzymamy się tam. Mają nie tylko ZOO, ale i Aqua Park, na który już zacieram ręce.
Co więcej?
Język angielski na Cyprze jest językiem urzędowym, także nie mieliśmy problemy z komunikacją. Wspomniałam nawet mężowi, że mogłabym tam zamieszkać na dłużej, ale w odpowiedzi usłyszałam, że tryb wakacyjny, a tryb dnia codziennego to dwa różne tryby i nie należy ich mieszać 😉