O lodach w Tel-Avivie mogę już powiedzieć dużo, ale najgorsze jest to, że tego roku nie mieliśmy szczęścia co do pogody. Padało jak nie cały dzień to przynajmniej do południa, ale muszę przyznać, że wciąż lepsze to niż śnieg w Dublinie 😉 A zatem:
- Udało mi się zebrać kilka krwistych zachodów słońca:
2. Tel-Aviv to miasto skrajności: z jednej strony mamy drapacze chmur, a z drugiej ruiny, slumsy:
3. Jedno jest bezsprzecznie najlepsze w Tel-Avivie, oprócz plaży – jedzenie:
4. Kolejna rzecz to długie spacery. Tel-Aviv, aż się prosi by chodzić po nim kilometrami:
5. No i jako mama prawie 4 latki jestem też fanką tutejszych placów zabaw, tych na plaży zwłaszcza:
Nasza wizyta, u dziadka dobiega końca. Czas wracać do domu, ale został nam jeszcze jeden przystanek po drodze – Cypr 😉