Gdybym mogła stworzyć świat … niebo byłoby niebieskie i wszelkie komentarze typu: zatem mieszkasz w złym kraju są tutaj nie na miejscu. Kiedy w 2005 roku przyjechałam do Irlandii spotykałam się wtedy z Irlandczykiem, który za wszelką cenę chciał zamieszkać w ciepłym kraju. Toczyliśmy wtedy długie dyskusje na temat, czy rzeczywiście wierzy w to, że jego poczucie szczęśliwości zależy od miejsca, w którym się znajduje/mieszka. Dziś, po 13 latach dochodzę do wniosku, że tak i dopiero teraz go rozumiem.
Kiedy niebo jest niebieskie, świat jest zupełnie inni, inni są ludzie i wszystko, ale tu w Dublinie nie jest ;-(
A ostatni tydzień:
- W sobotę udało mi się wysłać tatę z córką na koncert i o dziwo oboje wyszli z niego uśmiechnięci. Potem plac zabaw i wspólny lunch i nasz family dzień się skończył:
2. W niedzielę plan był Sutton, albo Howth, ale okazało się, że remontują tory i dart na północ był nieczynny. Wszyscy zatem udali się w stronę przeciwną, by skorzystać ze słońca, czyli Dun Laoghaire.
I mimo, iż uwielbiam osobiście to miejsce, to stwierdziłam, że nie będziemy robić większego tłoku, niż jest i padło na bliższą plażę w Sandymount. Piękne miejsce, polecam, dużo piasku, a morze daleko. W sam raz dla “toddlera” 😉 no i koniecznie lunch w Marios (tu już padła komórka, więc zdjęć brak, ale carbonara była przepyszna i kids porcja starczyła dla nas obu.
3. W Bank Holiday Monday mój mąż zaskoczył mnie nowym miejscem, które właściwie mamy “pod nosem” – Opium. Mimo, iż jest to Night Club, Bar moja córka je uwielbia, zwłaszcze muzę, przestrzeń, obsługę i żarcie 😉
4. Z książek wrzucam Wam do naszej biblioteki “Szczęśliwe dziecko”, może którejś z Was Mamy w Dublinie się przyda 😉
5. A kulinarnie nadal jestem z książką blogerki The Forestfeast
To by było na tyle, w ten deszczowy piątek. Miłego weekendu i nie dajcie się pogodzie! 😉