W ostatni piątek spotkałam się ze swoją psiapsiółą, która pełni rolę mentora w moich życiu i poprosiła mnie o podsumowanie osiągnięć 2017 i plany/cele na 2018, a ja jej na to, że:
“Moim najwiekszym osiągnięciem 2017 roku był fakt, że dałam radę karmić piersią 2 lata i, że po tak długim czasie udało mi się w końcu odstawić” – zaśmiała się w głos, podsumowując:
– Naprawdę uważasz to za osiągnięce? Ja dla przykładu osiągnęłam więcej przez pierwszy tydzień 2018 roku niż w 2017 (i tu pojawiły się przykłady, a mi dało to do myślenia)
Nałożyć na to stwierdzenie mojego brata, który po tym jak mu powiedziałam, że nie mam żadnych planów na 2018 rok stwierdził, że “człowiek, bez planów, nie wstanie z łóżka”.
Plus moja post wigilijna refleksja, że materią żądzi ruch doszłam do wniosku, że “minimalizm” (na którym się skupiłam w 2017) jest filozofią/ideologią/podejściem blokującym naturalny przepływ w życiu.
A podsumowując tydzień to:
- W końcu udało mi się wybrać na świąteczny film “The star” z córką chociaż dla niej większą atrakcją od seansu były podświetlane schody i chodzenie po nich góra-dół, góra-dół (kolejne potwierdzenie ruchu w materii)
2. Dla samej siebie udało mi się wyrwać do polskiej księgarni i poszperać trochę między półkami.
Wyjechałam z założeniem kupienia Maciągowej, a wróciłam z Dagmarą Skalską, projekt egoistka, link
3. Skalska utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że ruch jest nie tylko ważny w szafie i na półce z książkami, ale i w ciele:
4. Okresowa wizyta u dentsty zmotywowała mnie tylko do tego, że na następny dzień stwierdziłam:
“Koniec z kawą” 😉
I muszę przyznać, że dziś mija mi dzień trzeci i to był właśnie klucz do uwolnienia energii, której szukałam. Kawa z jednej strony podnosiła mi ciśnienie, a z drugiej strasznie muliła i odwadniała. Od teraz piję wodę z cytryną każdego ranka i muszę przyznać, że działa. Da się. Poprzednio, kiedy postanawiałam rzucić kawę, po prostu przestawałam ją pić. Tym razem zastąpiłam ją wodą z cytryną.
5. Ponadto wróciłam do filmików “Kołcza Majka” patrz Michała Wawrzyniaka, którego albo się kocha,
albo nienawidzi. Ja należę do tej pierwszej grupy i wybaczam mu te bluźnierstwa: