Kiedy wczoraj sprawdzałam pogodę i dowiedziałam się, że dziś nie będzie deszczu w miarę ciepło i słonecznie zaczęłam się zastanawiać gdzie by tu pojechać.
W pierwszej kolejności chciałam wybrać coś z listy, którą stworzyłam sobie na początku sezonu i zaczęłam kombinować:
Greystone czy może lepiej plaża w Suton, Howth, czy może polska lodziarnia na Temple Bar itd.
W końcu tak zmęczyłam się tym kombinowaniem, że poszłam na lokalny plac zabaw i stwierdziłam, że:
- dwuletnie dziecko nie potrzebują tak wiele atrakcji, jak ja chce jej dostarczyć (poza placem zabaw za to biegały 4-6 letnie dzieci i wierzcie mi, że te to miały power). Moja córka bawi się spokojnie, ostrożnie i niewiele jej trzeba.
- potrzebna za to jest dzienna porcja świeżego powietrza, ruchu i interackji z innymi dziećmi.
Dlatego dziś zamiast jeździć gdzieś z wywieszonym jęzorem wklejam Wam fotki z
Powerscourt (jednego z wielu punktów na mojej letniej liście) 😉