Mam w domu dwulatkę

 

 

Kiedy robiłam listę tematów, które muszę poruszyć na blogu “bunt dwulatka” był na pozycji pierwszej i co się okazuje, że określenie “bunt dwulatka” jest przereklamowane, a przynajmniej nie pasuje do nas. Dla mnie jest to zwykła oznaka dorastania, okazywania swojej odrębności, samodzielności i niezależności:

  • Nie założę tej bluzeczki, bo jej nie lubię, ale założę tamtą.
  • Nie zjem tego, bo tego nie lubię, ale zjem tamto.
  • Nie będę jadła z plastikowego talerzyka, bo Ty Mamo/Tato nie jesz.
  • Nie założę fartuszka, bo Ty nie nosisz,
  • Chce spać “sukienkach do spania”, bo babcia śpi itd.

Przykłady możemy tu mnożyć w nieskończoność, jeśli macie ochotę i czas to zapraszam do komentowania, ale nie o tym chciałam dzisiaj. Dzieci rozwijają się w różnym tempie, ale fakt jest jeden, każde z nich przechodzi, przez takie same fazy, etapy i kiedy rozmawiam z rodzicami dwulatków wszyscy mówią to samo:

  • Wspina się gdzie może
  • Lubi bawić się fakturą, czyli: woda, piasek, farby, plastelina, (play-doh), trociny na placu zabaw, spaghetii na talerzu +rysowanie, itd.
  • Jest chłonne jak gąbka, a interesuje się teoretycznie wszystkim zwłaszcza częściami ciała, pojazdami, kolorami, kształtami, zwierzętami itd
  • Próbuje wszystkiego, czyli chłopcy w tym czasie mogą próbować lalek, a dziewczynki samochodów
  • Lubi być wśród dzieci, ale obserwuje i bawi się obok nich, czasem jakaś mała interakcja się zdarzy
  • Ich ciekawość świata w połączeniu z rodzącą się kreatywnością tworzą niesamowite połączenie wystarczy papier, pudełka, wstążeczki i dziecko potrawi się samo zająć
  • Codziennie pojawiają się nowe słowa, które łączą się w dwu/trzy wyrazowe zdania.

Czy o czymś zapomniałam? Dodajcie również w komentarzach. Tymczasem wrzucam Wam kilka linków:

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *