Pamiętacie post o tarasach w Dublinie?
Kiedy byłam w ciąży gościłam tam dość często zwłaszcza w okresie dwóch ostatnich miesięcy, które wypadały akurat na sezon wiosenny, czyli siedzenie na tarasie. Wtedy najbardziej co mi tam smakowało to była prawdziwa herbata rumiankowa. Wczoraj na swoją rocznicę poznania się wybraliśmy się właśnie tam.
- Oczywiście założyłam na siebie sukienkę, w której się poznaliśmy i o której wspominam w poście: Jak znaleźć męża. To zabawne, większość kobiet zatrzymuje sobie suknie ślubne, ja zatrzymałam tę, w której się poznaliśmy 7 lat temu. Ps. Tym razem, już jako mama wstydziłam się dekoltu 😉
2. Jedzenie,hmm mimo, iż mają dobre recenzje miejsce to polecam ze względu na miejsce, a nie ze względu na jedzenie. Nie twierdzę, że jest złe, ale też rewelacji nie ma, a że już kiedyś wzięłam tu pizzę, to tym razem postawiliśmy na makaron z truflami, calmary i rzecz jasna frytki z taragonem i parmezanem i białe wino 😉
3. Największą radochę miała Lucy, bo mogła obserwować szybujące nad dachami mewy 😉
Restauracja jest na 5 p. i ma się wrażenie, że jesz w fabryce Guinnessa na najwyższym punkcie widokowym Dublina
4. Dumny tata na tle pieca, w którym pieką pizze i muszę przyznać, że to chyba najlepsza opcja:
zamówić pizzę z kimś na spółkę, po kieliszku wina do łapki i delektować się widokiem 😉
5. Dodatkowymi aktrakcjami się huśtawki przy windach i oczywiście taras, na którym piłam
bezalkoholowem drinka przed samym porodem, a teraz ganiała tam Lucy 😉
Reasumując:
- Sophie’s Restaurant nada się na randkę i specjalne okazje, ale ze względu na miejsce, nie jedzenie.
- Przyda się też na kawę, herbatę czy frytki w porze lunchu, a zwłaszcza jedzone na tarasie, na dachu;-)