Większość matek, które poznaje na spotkaniach zazdrości mi darmowej opieki pediatrycznej w Irlandii i często pytają jak to się stało, że ją dostałam.
Primo, podczas jednej z kontrolnych wizyt u lekarza rodzinnego (GP) kiedy byłam w ciąży lekarka zapytała się mnie, czy nie chciałabym darmowej opieki pediatrycznej. Nie za bardzo jeszcze wtedy łączyłam fakty, więc zapytałam, co ja z tego będę miała, a ona mi swoje “darmową opiekę pediatryczną”, która w Irlandii nie jest obowiązkowa, hm…
Podpisałam plik papierów i…Mam opiekę lekarza pediatry, ale…
Secundo, nie ma czego zazdrościć 😉 Za każdym razem wracałam z takiej wizyty wycieńczona i zdołowana, że coś z moim dzieckiem jest nie tak. A to, że się nie uśmiecha, a to, że nie chwyta, a to, że nie patrzy sobie na rączki itd.
Pewnego dnia, kiedy już wykryłam u Lucy próchnicę zębów, a było to ok 14 miesiąca na jednej z takich wizyt usłyszałam:
– Proszę się tym, nie przejmować, one i tak wypadną…
Przeżyłam szok. Jak lekarz pediatra odpowiedzialny za rozwój mojego dziecka może coś takiego powiedzieć.
Doszłam do wniosku, że jeżeli ma takie samo podejście do jej rozwoju jak do zębów, to nie potrzebuję takiej opieki.
Jedną z ważniejszych rzeczy, na jaką ów lekarz zwrócił mi uwagę to fakt, że moja córka jest dwujęzyczna i może mieć problem z mówieniem. Lucy miała wtedy roczek. Powiedziałam mu, że nie mam zamiaru martwić się tym przez następny rok, a nawet dwa, a on mi na to, że potrzebny jest specjalista – LOGOPEDA i że mam trzy opcje.
– Kto za to zapłaci? – zapytałam, bo jakoś nie widziałam siebie chodzącej z rocznym dzieckiem do logopedy i płacącej 50 euro za każdą wizytę, by poćwiczyć samogłoski 😉
– My oczywiście. – czyli szpital, (opcja 1)
Po czym wróciłam do domu i dostałam maila treści:
“Droga Pani Natalio,
Niestety nie możemy tego zrobić w naszej poradni, musi Pani się udać tam i tam prywatnie…(opcja 2)”.
A opcja 3 to HSE, czyli przez pielęgniarkę środowiskową, z którą mam widzieć się przy okazji kontroli 18-24 miesiące, ale na tę opcję czeka się kilka miesięcy i z tego co mówią inne mamy to jednorazowe spotkanie z logopedą, który mówi, co i jak robić z nie mówiącym jeszcze dzieckiem.
Moje w tym wszystkim zdanie:
Rozwój jest rzeczą naturalną i indywidualną. Każde dziecko rozwija się inaczej i nie ma co go porównywać do innych.
Aktualnie matki starają się wszystko przyspieczyć, czyli używać chodzików i innych gadżetów, by dziecko szybciej chodziło, a najważniejsza jest w tym wszystkim KOMUNIKACJA.
Moim zadaniem jako rodzica jest dogadać się z własnym dzieckiem i przygotować ją do komunikowania się ze światem, ale nie spinam się i daję sobie na to więcej czasu.
Często się słyszy, że dzieci, których rodzice mówią dwoma językami zaczynają mówić później, ale już wtedy całymi zdaniami i w dwóch językach. Ponadto matki twierdzą, że często dzieci nie mówią w okolicach 2 lat, a potem nagle BUM…i tzw. skok rozwojowy i po pół roku używają już w miarę płynnie języka, ucząc się codziennie nowego słowa.
Ponadto, mózg nie może się koncentrować na dwóch rzeczach: najpierw rozwijają się zdolności ruchowe, a dopiero potem językowe.
Chętnie poczytam Wasze opinie. Pozdrawiam