Święta, święta i po świętach jak to mówią.
- Primo, Perfekcyjna Pani Domu nie jest już dla mnie perfekcyjna, bowiem tego roku postanowiłam upiec pierniczki z poradnika Małgorzaty Rozenek i nie były podane proporcje mąki, sody i jaka ilość tych pierniczków. Jak zaczęłam piec w czwartek tak ugrzęzłam w piernikowej czeluści do wczoraj, codziennie po 3 blachy. Wypierniczyłam się na maxa;-)
- Nie wiem skąd mi się wzięła idea, że jeżeli coś jest w sklepie, to nawet jeśli tego nie kupię, będzie na mnie czekać na następny dzień, tydzień, miesiąc. Błąd, błąd i jeszcze raz błąd, “świąteczna szarańcza” wyczyściła wszystkie półki,nawet w TkMaxxie i musiałam improwizować z prezentami, na ostatnią chwilę – nigdy więcej!!
- Coraz częściej przekonuję się do “home made”. W drugi dzień Świąt byliśmy pięknie ugoszcześni przez kolegę. Jego serce było w każdym pierogu, który zjadłam i zrozumiałam znaczenie tego najważniejszego składnika. Daruś, jeśli to czytasz, jeszcze raz dziękuję Ci za wszystko;-)
- Jak to stwierdziła koleżanka: tegoroczne święta upłynęły jej na spędzaniu czasu nie z najbliższymi, na których nota bene się trochę zawiodła i chyba tak to już jest, że najbliżsi wrzucają nam lajki na facebooku albo mówią przez telefon “zdzwonimy się” a my spędzamy czas (nie chce powiedzieć z przypadkowymi osobami) z ludźmi dla których COŚ znaczymy “tu i teraz”.
- Podczas tegorocznych Świąt zrozumiałam, że od kiedy urodziłam dziecko nie wyszłam ze swojej strefy komfortu i oczekiwałam, że ludzie będą odwiedzać mnie skoro jestem matką małego dziecka i mieszkam w centrum Dublina. Cały ten czas nie ruszyłam “d…” żeby się z kimś spotkać, czy kogoś odwiedzić w oczekiwaniu, że “oni mają przyjść do mnie. Czas to zmienić.
- Kiedy zapraszasz ludzi na obiad upewnij się, że nie ma wśród nich wegan, czy wegetarian. Banał prawda, ale wyobraźcie sobie jak ja się czułam, kiedy zaprosiłam do siebie koleżankę z partnerem, który nie je mięsa od 20 lat, a ja, która większość swojego czasu jem zieleninę, akurat na Święta, dla Irlandczyka postanowiłam przygotować kaczkę, bowiem stwierdziłam, że indyka i szynkę pewnie już miał. Silly me 😉
- Choinka wcale nie musi był mojego wzrostu. Co więcej małą choinkę łatwiej dotargać do domu, ubrać i pewnie oddać do skupu też będzie prościej, niż owijać w prześcieradło i targać jak ciało do punktu skupu, a przy okazji jest o połowę tańsza.
A Wy mieliście jakieś wpadki i zgrzyty podczas tegorocznych Świąt? Jeszcze raz Wesołych, a właściwie Po Wesołych!