Wigilia na Wyspach Kanaryjskich

Pamiętacie jak pisałam na temat czasu i jego subiektywnego odczucia w zależności od szerokości geograficznej?

Otóż nadchodzą Święta Bożego Narodzenia, a mi w tej slalon gigant bieganinie przypomniały mi się pewne święta, które spędzaliśmy NOWHERE, czyli w stolicy Wysp Kanaryjskich – Betancurii. Dlaczego tam? Bowiem Fuerteventura jest najbliżej wysuniętą wyspą do Afryki i pogodę zimą mamy tam gwarantowaną, atmosferę naszych Świąt Bożego Narodzenia niekoniecznie, ale o tym poniżej.

To zabawne, ale wtedy za Chiny nie chciałam tam być bowiem czas w Betancurii (zwłaszcza w okresie świątecznym) stanął w miejscu i był odmierzany biciem dzwona tamtejszego kościoła.

Dziś chciałabym się tam choć na chwilę znaleźć, stąd ten post 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Betancuria

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zatrzymaliśmy się w starej 400-letniej hacjendzie w jedynym pokoju z łazienką 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

To i malutkie okno w łazience dawały nam jedyne światło

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Naszym towarzystwem była Papuga, która co chwilę witała się po hiszpański “Hola” 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Światła dziennego może i w pokoju nie było zbyt dużo, ale w patio go nie brakowało

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Wspomniany już kościół, który odmierzał godziny i moje słabo ukryte niezadowolenie, kiedy odkryłam jak tam jest pusto 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Ja mam prawie 1.80 m wzrostu, to ile ma kaktus??? 4m?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło – nie ma ludzi, to zaprzyjaźniam się z lokalnym koniem, którego imienia już dziś nie pamiętam 😉

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Najdziwniej upłynęła mi wieczerza:

Po pierwsze, zaraz po tym jak zajechaliśmy na miejsce położyliśmy się na trochę, by odpocząć po górskiej podróży. (Mam chorobę lokomocyjną i wszelkie skręty przyprawiają mnie o mdłości). Kiedy wstaliśmy nie było już zbyt wiele do jedzenia, a była to noc Wigilijna. Zostało tylko zimne mięso z grilla i alkohol do picia. Dziwnie się czułam nie jedząc ryby tego wieczoru (ale byłam głodna, a nic innego nie było w zasięgu, sklepów też), a Hiszpanie, którzy obchodzą Święta Bożego Narodzenia “na weseło” nie mogli zrozumieć, jak można nie pić alkoholu w święta i nie jeść mięsa:

– Przecież to nuda – mówili.

A kiedy przy dźwiękach gitary i blasku świec pod gwieździstym niebiem poprosili bym zaśpiewała jakąś kolędę po polsku, stwierdzili, że za smutna i nie mam śpiewać 😉

Od i taką miałam Wigilię pewnego dnia na Fuerteventurze.

 

2 Comments

  1. Przypomniałaś mi tym wpisem moją pierwszą Wigilię z dala od domu – 4 lata temu na Sycylii na Erasmusie. Ciepło, brak śniegu, palmy zamiast choinek. Kolędy puszczane z youtube’a jeszcze nigdy nie brzmiały tak smutno, krokiety i barszcz czerwony jeszcze nigdy nie smakowały tak dobrze. Tęsknota za rodziną nigdy wcześniej nie była tak silna. W tym roku też spędzę święta na Sycylii, ale nie będą to święta samotne, a z drugą rodziną. Będzie radośnie, będzie polsko-włosko, będzie trochę inaczej. Już nie mogę się doczekać 🙂
    Pozdrawiam ciepło!

    • Nadal pomyślisz o tych, co zostali w Polsce. Cieplutko odwzajemniam pozdrowienia z śliwkowo-cynamonowymi rogalikami w tle 😉

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *