Z dziką radością informuję, że świat się otworzył w Irlandii Południowej, że do sklepów można wejść i nawet nie ma kolejek (poza Zarą i H&M), że dzieci zaczynają chodzić na różne zajęcia, w ogródkach kwitną już piwnie, a gdzieniegdzie przekwita bez – lato przyszło, a co u nas:
- Książkowo ostatnio rządził tata i nie mam pojęcia dlaczego zamówił książki z “dragonami”, ale reszta to nowa pozycja Rachel Bright, o której już kiedyś wspominałam link, Teresa Heapy, która jest u nas nowa za sprawą Davida Litchfielda link, a jedna to książka, na którą ostrzyłam zęby we wrześniu:
2. Kulinarnie nadal rządzą sałatki w porze lunchu, a moja córka zaskoczyła mnie pewnego dnia prosząc o naleśniki warzywne. Wzięła swoje krzeseło, otworzyła lodówkę i wybrała marchewkę, którą sama obrała i starła, a co najważniejsze zjadła ;-):
3. Nasze “outdorowe” wyprawy i “activity”:
4. Najważniejszym wydarzeniem ostatniego tygodnia były mojej córki 6 urodziny, które planowałam urządzić w parku. Poinformowałam rodziców na grupie i stresowałam się cały tydzień co zrobić do jedzenia, co upiec i jak zorganizować ten czas. Tyczmczasem od czwartku rano do piątku wieczór sztormowo lało i wiało (z małymi przerwami) i nie było opcji na spotkanie w parku. Ona sama prosiła mnie o różowego balona z numerem 6 i małego różowego ze Skye z “Paw Patrol”, dekorowanie babeczek i odpakowanie prezentów. Jej klasa zaskoczyła nas niesamowicie: wszyscy przynieśli prezenty, których się nie spodziewałyśmy, kupione, bądź ręcznie robione kartki. Pierwsze 2 godziny po szkole otwierała prezenty, a kolejne dwie nie mogła się uspokoić ze szczęścia i pozytywnych emocji powtarzając w kółko jaka ona jest szczęśliwa i ile ma przyjaciół: