Dobra wiadomość jest taka, że najmłodsze dzieci wracają od poniedziałku do szkoły, a zła, że kwarantanna w Irlandii potrwa jeszcze do 5 kwietnia. Ludzie zaczynają się buntować i wychodzić na ulicę. Dzisiejszy protest skończył się dość agresywnym zagraniem policji, która zazwyczaj tu by muchy nie skrzywdziła. Ja w tym czasie siedziałam na kocu i jeszcze mokrej ziemi i spędzałam ostatnie chwile z ludźmi, z którymi zżyłam się w ostatnim czasie. Zmiany, zmiany, zmiany. Podobno powinniśmy reagować tylko na te, na które mamy wpływ, a te, na które nie mamy wpływu powinno się po prostu przyjąć i zaakceptować I to chyba zapomniałam napisać na kartce, reszta brzmiała mniej więcej tak:
“Wszystko na świecie jest tymczasowe: ludzie, miejsca i my sami. Zmiany są częścią naszego życia i to dzięki nim wzrastamy, dojrzewamy, stajemy się bogatsi o doświadzczenia i może nawet mądrzejsi”
Jednak przyznaję, że rozstania i pustka “po” zawsze bolą tak samo. Tymczasem co przyniósł ostatni tydzień:
- Przebiśniegi i wiosnę:
2. Książkowo wchodzimy w nową serię i może uda mi się o niej napisać coś więcej w przyszłym tygodniu, jak córka pójdzie do szkoły:
3. Jedzenie, nie będę ukrywać, że tam gdzie było można jedliśmy na dworzu i nie wszystko udało mi się sfotografować, ale mam filmik dla mam niejadków, jakby co:
4. Co ogląda moja córka? Zabawną serię o robakach, może znacie już:
Tyle i może niewiele, ale jestem uboższa o dwóch fajnych sąsiadów, smutno.