Kolejny tydzień zdalnego nauczania za nami. Nawet już się przyzwyczaiłam i nie stresuje się tak bardzo z każdym kliknięciem i przy dobrze wysłałam plik. Po drugim tygodniu widzę, że są aktywności, które moja córka lubi i takie których lubi mniej. Np. Ćwiczenia z Joe nie lubi, za to Yogę uwielbia
Dlatego wolę dać jej yogę, bo wiem, że będzie to z pożytkiem, a nie dodatkowe 30 minut “screen time”:
- Kulinarnie, dalej oglądam Nadię, ale tym razem już nie oblizuję ekranu na słodkie tylko wychwytuje triki typu: smażone wrapy w jajku, kanapka z mielonym mięsem z kurczaka, czy smażone pączki z ciasta marchewkowego no i moja ulubiona wegnka wrzuciła 3 przepisy na sosy do makaronu:
2. Z książek dla dzieci. Pewnie znacie serię Dr Seussa. Do najbardziej ulubionego “Green eggs and ham”, dołączyły “One fish, two fish, red fish, blue fish” i “Oh, the places you will go”:
I autor, oraz seria o której już kiedyś pisałam Mo Willems, link:
oraz Gerda Muller, o której chyba jeszcze nie wspominałam:
3. Outdorowo to trochę było kiepsko ze względu na pogodę ;-( :
4. Za to “indoor” wypadło lepiej, coś za coś, ale widzę, że zdjęć mam mało:
Tymczasem dochodzę do wniosku, że stanowczo za dużo screenu. Dlatego ograniczam tam gdzie mogę, a ponadto w poniedziałek poznałyśmy przypadkową mamę, która prezpraszała za zachowanie swoich dzieci, bowiem dawno innych dzieci nie widziały. Uspokoiłam ją, że my wszyscy jesteśmy w takiej samej sytuacji.
Każde napotkane na podwórku dziecko to skarb bardziej niż kiedykolwiek.