Ostatni tydzień minął nam strasznie szybko, głównie z powodu pięknej pogody i urodzin córki. Czas jest okrutny, jak dziś pamiętam dzień, kiedy w sukience plażowej w czerwone maki zjawiłam się na porodówce. Potem było już tylko gorzej;-), ale… opłaciło się. Od tego czasu minęło już 5 lat i…te dni tak szybko lecą, mimo, iż staram się chwytać każdą chwilę, ale od początku:
- Uwielbiam te nasze letnie, rodzinne, majowe spacery i mini pikniki:
2. Jeden z fantastycznych popołudni zdarzył się w środę. Dzięki temu, że jest ładna pogoda spotkałyśmy sąsiadkę, która mi uświadomiła, że mieszkam 12 minut autem od plaży 😉 Mimo, iż nie mamy auta zamówiłam taksówkę i wygrzewałyśmy się, póki nie nadciągnął silny wiatr:
3. Jeśli chodzi o książki, nie jestem wybredna biorę ostatnio to, co wpada mi w ręce. Podobnie zresztą z jedzeniem, jest zbyt ładna pogoda, by siedzieć w domu, a jak już w nim zląduje to wrzucam szybko jajka na patelni, albo robię tzatziki lub fajitas (zdjęć brak, bo tacy jesteśmy głodni)
4. W poniedziałek, po raz pierwszy od 2 miesięcy pojechałam z córką tramwajem do Dundrum Shopping Centre, a tam wybrała sobie po raz pierwszy od lat “plain” sukienkę w jedynym otwartym M&S, orchidę i malutką konewkę:
5. Z zabaw oprócz wody i baniek, kredki chodnikowe nadal cieszą się powodzeniem, a z craftu zwierzęta z talerzyków papierowych: