Jeszcze się Święta nie zaczęły, a ja już poczułam się zmęczona 😉
Z jednej strony chcę poczuć/stworzyć magię Świąt, z drugiej się hamuje. Ale w ostatnim tygodniu zdarzyły się dwa cudy. Pierwszy to taki, że uśpił mi się wąż w kieszeni i popłynęłam z świątecznym prądem. Drugi to taki, że akurat w momencie kiedy zastanawiałam się, czy majtki dla męża mają być z bambusa, czy z bawełny, a sukienka dla córki czerwona, czy granatowa zadzwoniła pani ze szkoły by potwierdzić adres, a chwilę potem było już po wszystkim, czyli moja córka dostała się do szkoły.
I piszę dostała się, bo odbyło się to drogą losową, a że szkoła nowa także pierwszeństwo pierwszych dzieci nas nie obowiązuje, tylko adres (papiery złożyliśmy w ostatnim tygodniu), także mamy last minute miejsce w Educate Together (a już rozważaliśmy “homeschooling). A co poza tym:
- Zaczął się sezon świątecznych jarmarków i na jednym z nich się przeziębiłam:
2. Udało nam się upiec pierniczki, ale te w kształcie gwiazdek dość szybko zniknęły. Poza tym moje wobrażenia o pieczeniu razem rozminęło się z rzeczywistością:
3. Nastrajam się oglądając świąteczne programy. Może znacie może nie, ale bardzo lubię ten kanał:
4. Moja córka z kolei oglądać Furchester Hotel znacie? Mieszanka Muppetów/Fraglesów i Ulicy Sezamkowej, no i najważniejsze jest ELMO i ciasteczkowy potwór:
5. Z książek dla siebie właśnie czekam na przesyłkę, a dla córki kontynuacja Kes Greya i Jim Fielda oraz UWAGA! UWAGA! – kolorowanka z dźwigami i traktorami, miła odmiana gdy dookoła wszędzie widać FROZEN
Tymczasem nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam ciepłego weekendu!