Pierwszy tydzień września już za nami i wyznam szczerze, że jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłam. Bardzo chciałabym jeszcze nosić sandały, ale poranki już raczej chłodne. Bardzo chciałabym nosić białe ubrania, ale jakoś się brudzą w deszczu i w końcu bardzo bym chciała nosić workowe spódnice i suknie, ale wskoczyłam w sportowe ciuchy i chyba tak już zostanie, bowiem moje 10 tys. kroków wróciło do porządku dziennego. Innymi słowy wrzesień.
- Lato przywitałyśmy wyjściem do kina na “Minionki”, a pożegnałyśmy wypadem na “Superpets”. Z przyjemnością też napiłam się symbolicznej “Goodbye” Sangrii w tapas restauracji podczas ostatniego weekendu, kiedy to na chwilę wyszło słońce:
2. Kulinarnie nastawiam się już na jesienne potrawy:
3. Wrzesień to miesiąc zmian dla nas: nowa poranna rutyna, nowy budynek w szkole, nowa nauczycielka, nawet nasz ukochany hot Carlos – nauczyciel pływania już nie wrócił z wakacji, ale pewne rzeczy się nie zmieniły:
4. Huragan z ostatniego weekendu spowodował awarię wody w naszych apartamentach. Uświadomiłam sobie kilka rzeczy: to, kim są ludzie na których mogę rzeczywiście polegać w sąsiedztwie, jak i to, że do produkcji prądu w Irlandii potrzebny jest gaz, który do tej pory dostarczany był z UK. Więc jeśli nie będzie prądu moja racja mieszkania tutaj traci sens.
5. Dla tych, którzy też szukają inspiracji co na śniadanie: