W końcu spędziłam “Bank Holiday” weekend tak ja trzeba, bez grafiku, pod niebieskim niebem, na świeżym powietrzu, z dobrym posiłkiem na tarasie a także w domu, z odrobiną dodatkowego snu i szczyptą porannego lenistwa. Czyli jak nam minął tydzień:
- Wydarzeniem tygodnia była PARADA św. Patryka w Dublinie, której moja córka nie widziała przez ostatnie dwa lata z powodu pandemii. Dla mnie to głośny tłum i brud dokoła oraz rzeki alkoholu, dla mojej córki to parada i jak zwykle po szukaliśmy miejsca na lunch i przysłowiowy “pint” Guinessa:
2. Książkowo zajmujemy się serią “Little people, big dreams”:
3. Kolejnym wydarzeniem ostatniego tygodnia w naszym domu jest “keyboard”, który wniósł dużo dobrego. Tata gra Chopina na dwie ręce, ja Bethovena “Dla Elizy”, a moja córka brzdąka sobie całą resztę piosenek:
4. Knajpa, która nas miło zaskoczyła jakością dobrego obiadu to “The Revels”, zwykły osiedlowy pub, ale pod osłoną niebieskiego nieba nawet fajnie wypadł ich taras, chyba pierwszy posiłek na tarasie w tym sezonie:
5. “Last but not least” dawka świeżego powietrza oraz sezon na place zabaw uważam za otwarty: