Po drugim tygodniu wojny z Ukrainą dochodzę do wniosku, że na “wojenki” musi być państwo stać, a z tego co widzę, to o ile Putin planował zająć Kijów w 2/3 dni, tak nie osiągnął tego w 2 tygodnie, a za 2 miesiące nie będzie już Rosję stać na nic. Nie przewidział sankcji, nie przewidział tego, że świat zachodni, zwłaszcza ludzie tak się zjednoczą przeciwko niemu. Dziś, w 3 tygodniu wojny jestem już spokojniejsza, a tymczasem u nas:
- Nasz “family day” w niedzielę spędziliśmy na przedstawieniu adaptacji “Matylda” Roald Dahla, którą to historię i postać uwielbia moja córka:
adiobook:
2. W sobotę z kolei z przyjemnością nie zaprowadziłam córki na balet na jej własne życzenie i zrobiłyśmy sobie “dzień lenia” tudzież sobotę jak powinna wyglądać, czyli ona słuchała muzyki, malowała, tańczyła i robiła to na co miała ochotę, a ja gotowałam rosół i robiłam pranie za praniem, aż nie było wieszać,a po południu obejrzałyśmy sobie film z popcornem, bosko:
3, Do listy naszych popołudniowych aktywności dochodzi biblioteka, siada sobie na dywanie i czyta:
4. Piękne miejsce, które chciałabym polecić na lunch/brunch to AVOCA Fernhouse:
5. No i mamy wiosnę więc cieszmy się nią póki jest: