W ostatnim tygodniu wydarzyło się wiele, od tego poranka kiedy wstaję rano w czwartek a mój mąż mi mówi, że jednak Putin zaatakował Ukrainę.
– Ale jak? – pytam – tymi starymi czołgami?
W tym samym dniu moja znajoma jako jedna z pierwszych zareagowała na facebooku i oddała swój dom dla uciekających ofiar tej wojny. Dzwonię do znajomej mi mamy i pytam, czy ma kogoś na Ukrainie i oczywiście, że miała, tyle, że zdecydowali się zostać.
Następnego dnia dowiaduję się, że z Ukrainy do Polski ciągną się kolejki matek z dziećmi i starszyzną, a w drugą stronę z kolei mężczyźni w sile wieku idą walczyć na front.
W weekend rozmawiam z rodziną i wyznaję, że nie wiem jak mam się zachować i co Ukraińcom powiedzieć.
– Zachowuj się tak, jakbyś miała do czynienia z człowiekiem z żałobą. Nigdy nie wiesz, czy przed chwilą ktoś kogoś stracił, albo akurat ktoś umiera. Po prostu powiedz, że bardzo Ci przykro i zapytaj się czy możesz coś dla tej osoby zrobić? – i tak też zrobiłam.
Na drugi dzień dostałam listę potrzebnych rzeczy, które trzeba dowieść jakoś dla dzieci uwięzionych w piwnicy i…tu zaczęła się cała magia, kiedy dotarło do mnie, że wszyscy jesteśmy połączeni, a to dobro, które się w nas obudziło to nie przypadek. Nagle, w momencie kryzysu poczułam, się częścią czegoś większego i o ile w życiu codziennym nie poszukuję Boga, tak teraz poczułam jego działanie.
Kolejnego dnia wyruszyłam do sklepu zakupić rzeczy z listy. Szłam akurat po pampersy, a tymczasem dostaję newsa: “Pampersy już mamy, skupmy się teraz na jedzeniu dla dzieci”. Idę do sklepu po jedzenie dla dzieci, a tam pusta półka i nagle spotykam sąsiadkę, której nie widziałam od lata. “Idź do TESCO” radzi mi sąsiadka, kiedy się z nią dzielę, że potrzebuję większą ilość “baby food”. W TESCO na dziale dzięcięcej żywności kiedy proszę o żywność w kartonie do transportu poznaję Panią Kasię, która nie tylko kupuje mi rzeczy od siebie, jak i oferuje mi swój 4/5 pokojowy dom dla dzieci i pomoc od managera sklepu.
Następnego dnia, kiedy już wszystko było pakowane dzwoni do mnie Pani Basia, która mówi, że gdybym kiedykolwiek potrzebowała pomocy w zorganizowaniu zbiórki to jest chętna, bo dwie ciężarówki już pojechały od niej.
Cały czas mam w głowie piosenkę Niemena: “Dziwny jest ten świat” i fragment o tym jak ludzi dobrej woli jest więcej i ten świat nie zginie nigdy nie….
Wybaczcie mi, że nie piszę o książkach i filmach, ale mój umysł w ostatnim tygodniu był i nadal jest zaprzątnięty wojną w Ukrainie. Wróciły do mnie wszystkie historie, które opowiadała mi babcia o wojennym okrucieństwie.
Każdego dnia budzę się i czuję się jak Shindler tworzący swoją słynną listę i pytam samą siebie :”Ile?” Ilu Ukraińcom udało się uciec od tego piekła i za każdym razem pada odpowiedź: “Mało”, “Trzeba więcej”.
I chociaż w piątek spędziłam piękne chwile, w pięknym miejscu , otoczona pięknymi rzeczami i pysznym jedzeniem to nadal nie daje mi spokoju co się tam dzieje i co to będzie.
Pozdrawiam wszystkich ludzi dobrej woli
Ps. Wykorzystuje zdjęcie, które dotarło do mnie podczas zbiórki, obiegło cały świat i myślę, że taki był zamysł autora, by zobaczyło je jak najwięcej ludzi