Święta, święta i po świętach jak to ja zawsze mówię w takich okolicznościach, a więc…
Po tym jak mamy dzieliły się połamaną, mleczną czekoladą z wielkanocnych jajek i padały komentarze:
– “A mój ojciec to chyba przyniósł z 50 tych jajek” 😉
Przyszedł czas odprężenia i relaksu.
Kiedy w naszych żyłach płynie głównie majonez, a w jelitach pozostały jeszcze resztki sałatki z wielkanocnych jajek w końcu możemy się nastawić na nowy rozdział: Szkoła. (od poniedziałku).
Głupio to zabrzmi, ale już nie mogę się doczekać, kiedy umyję podłogę i łazienkę bez: “Mamo pomogę Ci”, po czym odwracam się a dziecko maże ścianę mopem od podłogi.
Zacznijmy od tego, że:
Pogoda w ostatnim tygodniu trochę mnie/nas rozpuściła i to do tego stopnia, że uwierzyłam w stałość wiosny i kiedy się oziębiło włączyła się u mnie postawa rozczeniowa: przecież było już tak ładnie:
Pierwsze promienie słońca spowodowały, że się nostalgicznie rozmarzyłam na temat wakacji, razem z moją córką:
Genialnym odkryciem na zimną “indoor” pogodę była mozaika z nalepek, która nie tylko powoduje, że dziecko rozwija swoje kompetencje liczbowe, ale i “fine motors skills”, nad którymi tak ostatnio się skupiam w związku z nauką pisania:
Ciekawa jestem co Wy przygotowywujecie z resztek czekolady wielkanocnej, 28 propozycji w link, ale przyznaję, że moja córka uwielbia ten dzień i zbieranie czekoladowych jajeczek, gorzej z dzieleniem się:
Kiedyś pisałam Wam o koncie “My fussy eater”, które doczekało się książkowego wydania link, a teraz gościnne u “Coming home to Autism”:
Tymczasem miłego weekendu i wiatru w żagle od poniedziałku!