No i mamy trzeci lockdown w Dublinie. Pierwszy był dla mnie nawet odświeżający tak na samym początku wiosny. Drugi pomogła mi przetrwać uprzejmość rodziców z mojej córki klasy i wymiana zabawkowo-książkowa, kiedy wszystkie “non essential” sklepy pozostawały zamknięte. Nie zdążyłam o siebie zadbać i… bach kolejny lockdown. Oczywiście spodziewałam się go w okolicach połowy stycznia, ale nie tak od razu z Nowym Rokiem i nowym krokiem jak mówią i… tym razem zabolało mocniej niż poprzednio.
Tegorocznym hitem był pożyczony od koleżanki mamy z klasy “Monopol” Junior version, ale u dobrych znajomych zagraliśmy w dublińską wersję i było jeszcze zabawniej:
Moja córka oszalała też na punkcie “ukulele”, dobrze, że udało mi się ją kupić przed zamknięciem sklepów, bo na przyjęciu tylko czekała cierpliwie na swoją kolej by uderzyć w struny :
Zabawna rzecz, ale spotkałam już 3 mamy na mieście z takimi samymi wózkami i lalkami w środku. Wszystkie mówiły, że to ich córki prosiły o te lalki, wózek i kołyskę. Wygląda na to, że Santa w tym roku kupił więcej takich kompletów dla dziewczynek, więc chodzimy teraz na spacery z naszą Anabelle:
W końcu mamy też czas na rozłożenie farbek i malowanie, a zainspirował mnie do tego poniższy film “Gwiazdy na ziemi”, który widziałam dawno temu, ale teraz nabrał on dla mnie innej perspektywy:
Co do mnie samej to zdążyłam się nacieszyć w Święta dobrym towarzystwem i zamroczyć swoje zmysły alkoholem. Wdzięczna jestem za wszystkich tych, którzy znaleźli chwilkę, by nas odwiedzić i zadbali o mnie, bo ja sama nie zdążyłam tego zrobić, nastawiłam się na pierwszą połowę stycznia i bum…
Szczęśliwego Nowego Lockdownu!