Święta, Święta i po Świętach jak to ja zawsze mówię 26 grudnia wieczorem. W zeszłym roku umierałam prawdopodobnie na Covida i zbyt dużo nie pamiętam oprócz tego, że prezenty kupiłam w Lidlu, ktoś podzielił się ze mną ostatnimi, suszonymi grzybkami w polskim sklepie, a mój mąż jak go poprosiłam by wezwał ambulans (bo miała 39,2 gorączki) stwierdził, że z pewnością piłam coś gorącego, albo termometr się zepsuł. Obiecałam sobie wtedy, że na następny rok będą prezenty, duuużo prezentów i tak zrobiłam.
W ostatnim tygodniu udało nam się też zjeść lunch w jednej z moich ulubionych, lokalnych restauracji. Mówię do pana kelnera: “Cieszę się, że jesteście otwarci”, na co on mi odparł :”Do zamknięcia”, bowiem rzeczywiście nie minęło kilka dni i restauracje znów zamknięte:
Jeśli chodzi o wigilijny stół to nastawiłam na to, co zawsze, czyli barszczyk z uszkami, ryba i serniczek, ale, że mieli przybyć wędrowcy więc podwoiłam porcje i…ugrzęzłam (jak chyba wszyscy) w ilości świątecznych potraw oraz pełnej lodówce 😉 Jestem przejedzona, innymi słowy.
Z filmików to udało mi się zobaczyć tegoroczną Angelę:
Ponadto udało nam się też doświadczyć “ferries wheel” w Dundrum:
No i najważniejsze: święta to przecież ludzie, z którymi siedzisz przy stole i tak udało nam się nacieszyć się swoim towarzystwem, chociaż troszeczkę:
To już chyba ostatnie w tym roku : “Wesołych” i szczęśliwego lockdownu!