Powoli łapię oddech i chwilę dla siebie. Z przyjemnością odkurzam podłogę na full power, bo przecież przez ostatnie 5 lat nie mogłam, bo moja córka panicznie boi się hałasu suszarki i odkurzacza na full power. Z przyjemnością myję podłogę słuchając głośno muzyki, bo przecież wcześniej musiałam się kryć ze słuchawkami. Z przyjemnością spotykam się z kimś na porannej kawie/czekoladzie, bo skończyłam z kofeiną kilka miesięcy temtu (bonus czasów kowidowych). Z przyjemnością odgracam sobie mieszkanie, bo przecież na to też potrzeba czasu i skupienia i tak powoli, powoli odkrywam samą siebie “od początku”. Szkoło trwaj!
- Jesiennie do naszego jadłospisu wkradają się ogrzewające zupy (chociaż mój mąż nadal prosi o sałatki):
2. Topic of the week to nadal dinozaury (do tego stopnia, że w niedzielny poranek piekłyśmy cynamonowe diplodocusy ;-)) i kilka książek w związku z tym:
3. A skoro mowa o dinozaurach to należy wspomnieć o animacji:
4. Z aktywności to pojawiło się szycie. Czyli wycinam kształt o jaki prosi mnie córka (dinozaur w naszym przypadku), robię dziurki dziurkaczem wzdłuż i daję jej igłę z wełną. Korzystamy jeszcze z balkonu i piasku oraz w sobotę kupiłam jajko, z którego wykluwa się dinozaur:
5. Ale nic nie zastąpi jesiennych outdoorowych aktywności, takich jak piknik z tatą w parku, wyprawa z mamą nad morze, czy zabawa jarzębiną z koleżankami z osiedla:
Tymczasem zbliża się weekend i podobno ma być ładny: Korzystajcie!!!
Nim wskoczymy w grube skarpetki i swetry;-)