Instagram to źródło inspiracji, ale i kopalnia kompleksów, bo kiedy patrzę na te piękne, wakacyjne fotki moich znajomych dociera do mnie dołujący fakt: ależ ja jestem nudna, niczego nie zaplanowałam, nigdzie nie jadę 😉
A z drugiej strony przypominam sobie, że przecież wakacje od tego są, żeby wyluzować, nacieszyć się powietrzem, słońcem, wodą, piaskiem, wyspać się, najeść się świeżych owoców i warzyw (oraz fish and chips, gofrów i tym podobnych junk food) oraz spotykać się z ludźmi, poznawać nowych.
- W ostatnim tygodniu dużo mnie/nas było w Bray, na plaży, na lodach, na wędrówce Bray-Greystones z psiapsiółą. Dla mojej córki sama przejażdżka piętrusem i pociągiem to przeżycie:
2. Kulinarnie, jakoś ugrzęzłam w sałatkach, ale pojawiła się u mnie na półce nowa książka, mojej ulubionej autorki Erin Gleeson, link i niezmiernie się cieszę z otwartych kafejek, gdzie zawsze można zaopatrzyć się w pyszne brownie, cookie i ciepłe mleko przed, czy po placu zabaw. Już nie mówiąc o tym jak poczułam się jak człowiek na posiłku w restauracji po kilku miesiącach lockdowna:
3. Odnośnie książek to kupno całego zestawu książeczek “phonicznych” to była dobra inwestycja. Moja córka nadal je uwielbia, a ja uwielbiam ten czas, który mam dla siebie, kiedy je czyta. Dla tych mam, które jeszcze zastanawiają się jak to jest z tą nauką czytania. Ponoć istnieją 4 fazy. Pierwsza to fascynacja literkami, druga to właśnie “phonics”, po niej będzie czytanie słowami i na końcu zdania. Każdej matce i sobie powiem: cierpliwości, wszystko w swoim czasie, ale zasianie miłości do książek to jednak “dobry nawyk”:
4. Z “activity books” nadal lubujemy się w serii Julii Donaldson i Axela Schefflera, tym razem padło na “Superworm”:
5. A skoro mowa już o robakach to w ostatnim tygodniu skradło mojej córki serce Bugs BINGO z Orchard:
Tymczasem nie pozostaje nic innego, jak życzyć Wam udanego weekendu!