W takie deszczowe dni jak ostatnio coraz częściej się zastanawiam co ja tu robię? Dlaczego tu mieszkamy? Przecież ja niecierpię deszczu. Dlaczego nie wyjechaliśmy nigdzie na wakacje, itd. Z zazdrością patrzę na zdjęcia tych, którzy tak zrobili, ale kiedy wychodzi słońce i wychodzimy na kocyk od razu mi wszystko przechodzi i zapominam o powyższych rozkminach 😉
- Ponieważ spędzamy dużo czasu w domu, muszę być kreatywna. Kiedy moja córka była na etapie naklejek i Julii Donaldson kupowałam jej activity book z tej serii, teraz dopiero widzę, że ma to sens, wtedy była to strata pieniędzy naklejki to naklejki, teraz w końcu prawidłowo wypełnia zadania:
W naszym domu pojawiły się ostatnio gry planszowe z Itsy Bitsy Spider na czele:
Firmę Orchard znamy głównie z Puzzli ostatnio zaczęłyśmy używać ich kolorowanek:
Nadal kolorujemy numerami, choć już mniej:
Nowością była mozaika z Crayoli, ale też stratą pieniędzy, bo te 10 Euro mogłam lepiej spożytkować i być bardziej “enviromental friendly”, ale wzięłam w ramach kreatywnego eksperymentu, szybko się skończył:
2. Kulinarnie, głównie pracuję nad misją zużycia 0.5 kg fety w 3 dni, ale wspomagam się Kwestią Smaku, a ich kurczak w sosie pomidorowym z czarnymi oliwkami był przeeeepyszny (dorzuciłam pesto na wierzch) i wciąż nie mogę się nacieszyć letnimi sałatkami:
3. Nie wiem, czy widzieliście filmik “41 dni nadziei”, z angielskiego “Adrift”. To film o tym jak 23 letnia dziewczyna przeżywa 41 dni na Pacyfiku po gigantycznym sztormie Raymond w 1983 roku. Byłam wtedy w wieku mojej córki i z pewnością bawiłam się lalkami pod domem 😉