Połowa maja już za nami, a trzeba przyznać, że piękny to jednak miesiąc niezależnie od okoliczności i tego czy pachnie bzem i konwaliami w Polsce, czy tutaj. Maj to dla nas długie spacery i mini pikniki na trawie, często posiłki jadane na restauracyjnych tarasach, ale nie w tym roku. W tym roku dla odmiany administracja naszego budynku postanowiła uprzyjemnić swoim lokatorom czas kwarantanny “śniadaniem na balkonie”. Tak by zachować social dystans, a przy okazji nie stać się ousiderem ze swoim sąsiadem 😉
- Catering był zamówiony na godzinę 10.00 i 10.10 puk-puk wszystko było gotowe pod moimi drzwiami:
2. Sobota – piękny dzień. Mąż zabrał rodzinę na spacer i co chwilę zatrzymywaliśmy się na coś: a to na przekąskę na trawie taką “na niby” i taką naprawdę, a to by pomoczyć nogi w rzece i pobawić się wodą, a to, by zjeść lody, które akurat były sprzedawane w pobliżu, albo by kupić schłodzonego arbuza w drodze powrotnej do domu i zaglądać ludziom do ogródków:
3. Niedziela, tu nie mam złudzeń ozięmbiło się o dobre 10 stopni, wiatr, deszcz i w ruch poszły nożyczki, klej i kolorowy papier:
4. Kulinarnie miesiąc maj to też odrobina świeżości na talerzu.
Do jadłospisu wkradają się smoothie, mięta, oraz więcej warzyw w przeróżnej postaci:
5. A z książek wchodzimy na etap “Nursery Rhymes”, czyli takie, które można oglądać, czytać i śpiewać zarazem.
Idealne zajęcie w domu, na trawie, samemu, z mamą i z koleżanką z bloku.
Naszą ostatnią obsesją są książki Izy Trapani. Polki, która wyemigrowała z rodzicami jako dziecko i napisała oraz wyilustrowała ponad 20 książek. Mam zamiar zebrać je wszystkie:
Ps. Spokojnego weekendu!