Jezioro Garda

Zaczytuje się ostatnio, w wolnym czasie w blogu Basi Szmydt, którą znajduję jako mądrą kobietę, taką, z którą miałabym dużo do powiedzenia w parku na ławce, albo gdybym ją spotkała na placu zabaw 😉

Basia nie tylko podziela ideę minimalizmu, ale i “slow life”, ale i stawia na doświadczanie w życiu. Mam tu na myśli podróże i kiedy czytam jej wizytę nad jeziorem Garda we Włoszech, link przypomina mi się nasza wyprawa, kiedy to powiedziałam we wrześniu mojemu chłopakowi (jeszcze wtedy nie mężowi), że lato się kończy, a ja nie doświadczyłam jeziora w tym sezonie. Zrobił mi więc niespodziankę i wykupił bilety do Włoch, nad jezioro Garda.

Było jedno ale…

klimat jezior dla mnie to nasze Kaszuby, czy Bory Tucholskie, nawet nie zatłoczone Mazury, a tu…

Przyjechaliśmy do bardzo turystycznego miejsca, jezioro przypominało morze, a ludzie zamiast się w nim kąpać pływali na łodziach. Opisywałam mu wtedy, obraz z pamięci: małe jeziorko, otoczone lasem i widok startującego łabędzia o zachodzie słońca i ja siedząca na rozgrzanym (po całym dniu słońca) drewnianym pomoście.

No cóż dostałam coś innego:

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *