Wczoraj na torbie jednego z przechodniów wyczytałam: “Życie składa się z momentów, nie czekaj na nie, ale je stwórz/wykreuj”.
Zaraz po powrocie do domu sprawdziłam skąd pochodzą te słowa znalazłam Thony Robbina i … całkowiecie się z nimi zgadzam.
Mam skłonność do czekania na tzw. sprzyjające warunki zewnętrzne/momenty, a to pogoda ma być ładna, a to piosenka nie ta, a to tamto… Przypomniałam sobie (dzięki tej torbie), że albo coś wykreuję sama, albo… mogę się nie doczekać tego właśnie momentu 😉
Dziś, w Dublinie, jeden z tych dni, kiedy lepiej pogody nie sprawdzać, bo można się tylko załamać i przypomniałam sobie jaki był mój ojciec, kiedy ja byłam mała. On tworzył, on tworzył i kreował momenty, które razem ułożyły się w fantastyczne wspomnienie o nim.
Czytał mi książki, piekliśmy razem gofry, wspólne spacery i wypady do kawiarni + zakazane lody w świecących pucharkach.
Wczoraj też przeczytała wpis z Blog Ojciec, o tym jak nie ma on zamiaru wypełniać dzieciom wakacyjnego czasu i…
- Z jednej strony się z nim zgadzam, bo przecież nuda potrawi być matką kreatywności (i jest właściwie)
- Ale z drugiej strony, niektóre momenty trzeba sobie zaplanować i wykreować.
Gdyby nie zakupione wcześniej bańki i balony, schowane w szufladzie poległabym dziś, spędzając całe przedpołudnie w domu ze znudzonym dzieckiem, a tak miałyśmy fantastyczną zabawę przez jakiś czas.