Pamiętacie jak pisałam summer bucket listę, w której wymieniam blisko 30 miejsc do odwiedzenia tego lata?
Jeśli nie to zapraszam na linka powyżej, jeśli tak to w ramach przypomnienia Malahide pozycja 16. Zazwyczaj, moje odwiedziny w Malahide kończyły się skrętem ze stacji w prawo, do miasteczka, na wybrzeże i spacer morzem do Portmarnock, gdzie używałam plaży i autobusem wracałam do miasta, ale to było za czasów panieńskich 😉
Tym razem, w końcu udało mi się skręcić w drugą stronę, w kierunku Malahide Castle, ale, ale… nastawieni byliśmy piknikowo, na cień i…na jedyną (chyba) w Dublinie piaskownicę dla dzieci.
Ps. Dotychczas na tym blogu mojemu mężowi udawało się mnie uchwycić w dobrych momentach, tych tzw. korzystnych, ale poniższe kadry są ewidentnym dowodem na to, że pochodzimy od małpy;-) Jak np. ten:
Jednym z moich zaskoczeń, był mały lasek, gdzie można było się schować przed słońcem
Obiecana dziecku i mamie piaskownica
Wielka radość z tatą na bujaczce
I rzecz jasna bunt dwulatki, że nie idzie do domu, a akurat zaczynał się tam koncert 😉
Miłym akcentem była dla mnie sklep AVOCA, gdzie udało mi się kupić potajemnie kartkę dla taty na dzień ojca 😉
Niestety Cafe w Avoce była zamknięta więc kolację celebrowaliśmy w drodze do domu, na tarasie francuskiej restauracji “Le bon crubeen“
Ps. Na zdjęcia jedzenia już nie starczyło siły tak byliśmy zmęczeni i głodni 😉