Po ostatnim tekście, który napisałam w ramach “czarnego protestu” wciąż napływają do mnie komentarze odnośnie endometriozy. Co prawda chciałam uniknąć tematu chorób i invitro, ale widzę, że jest nas więcej i jest taka potrzeba. Piszcie, pytajcie a ja odpowiem tymczasem wklejam Wam kawałek tekstu, który miał być wstępem i zakończeniem do mojej książki, która się nigdy nie ukazała ;-(
“Szekspir niegdyś próbował rozwikłać egzystencjalną zagadkę „być albo nie być”, Fromm próbował tego samego z „być, czy mieć” z czego ostatnio modny minimalizm dochodzi do wniosku, że bardziej BYĆ przez doświadczać, ja najzwyczajniej biorę pod długopis temat „być, czy nie być matką”
Ostatnimi czasy coraz więcej par stara się o poomstwo i nie może ich mieć. Mówi się, że ok 15% par jest bezpłodnych i liczba ta stale rośnie. Dlaczego?
Coraz więcej ludzi odkłada decyzję odnośnie zakładania rodziny. Pokolenie tzw. „Peter Panów”, czy pokolenie, w którym ja się urodziłam albo: decyduje się pozostać singlem i nie wiązać się wcale, albo ujawnia się ze swoją homo orientacją, albo uważa, że nie jest się gotowym i że ciągle czegoś brak: dobrej pracy, domu, warunków materialnych itd. – co zresztą wymuszą na nas ciągle rozwijający się kapitalizm i świat zachodu, za którym tak pędzimy.
Odkładanie tego powoduje, że osiągamy wiek, w którym już powinniśmy mieć duże dzieci i okazuje się, że już ich mieć nie możemy. Tak też było w moim przypadku.
Pogodziłam się już z faktem, że będę czytać książki do końca życia z psem w nogach, gdy nagle w wieku 32 lat mojego życie zmieniło się. Przypadkowo poznałam odpowiedzialnego partnera (o historii naszego poznania piszę tutaj), który chciał założyć ze mną rodzinę. I długo staraliśmy się by zajść. Kiedy już byłam w 7 miesiącu pobraliśmy się i teraz mamy śliczną córeczkę, na którą od dnia pierwszego nie mogę się napatrzeć 😉
Najpierw dziecko, potem ślub, ale wiele par robi na odwrót, plus do tego dochodzi dom, a na końcu nie ma już czasu na dziecko.”
Zakończenie
Zanim poznałam swojego męża i stałam się matką myślałam „wielkimi literami”, jak już mają być myśli to niech to będą wielkie idee i pomysły, jak już rozmawiamy o pieniądzach to niech to będą trzy zera itd. Macierzyństwo zmieniło mnie. Nauczyłam się żyć SLOW.
Z dnia na dzień celebruję małe momenty, które z biegiem czasu okazują się wielkie. Jeśli chodzi o sprawy materialne zaczynam liczyć od złotówki, nie od tysiąca. Odcięłam się od stałych znajomych, by ciągle poznawać nowych i z czystym sumieniem mogę powiedzieć jestem szczęśliwa.
Mamy za sobą pierwszy rok i czeka nas pewnie 20 następnych, pewnie i burzliwych lat, ale narazie jest spokój i szczęście, którego całe moje dotychczasowe życie szukałam gdzie indziej.
Napisałam tę książkę na prośbę mojego brata, który często pyta jak sobie radzę z rodzicielstwem na emigracji. Osobiście nie wierzyłam, że kogoś będzie ten temat interesować.
Szekspirowsko ostrzegam:
Czas przetrwoniłem, teraz czas mnie trwoni.
Ostrożnie z tą materią. Powyższy tekst może zabrzmiał nie na temat, ale chce tylko powiedzieć, że w moim przypadku ból i cierpienie postępującej endomeriozy wpłynął na moją zmianę zdania na temat zakładania rodziny. Tymczasem miłego weekendu i wrzucam Wam fotkę naszej trójki.