Zawsze wychodziłam z założenia, że karmienie piersią to jest najlepsza rzecz jaka się może dziecku trafić.
Wiedziałam o próchnicy butelkowej i o skrzywionym zgryzie przy zbyt długim używaniu smoczka, ale o próchnicy od karmienia piersią nigdzie nie wspomniano, a ponoć tu cukier i tu cukier.
Może zbyt późno zaczęłam Lucy myć ząbki, bowiem okazuje się, że ząbki dziecka powinno się szczotkować od 4 miesiąca. A dziąsła przemywać gazikiem z przegotowaną wodą, po każdym karmieniu, nawet w nocy.
Początkowo Lucy nie lubiła szczotkować zębów, a próbowaliśmy wszystkiego: pokazywać jej na sobie, w bajkach, które oglądała, aż pewnego dnia mój brat (ojciec trójki) doradził mi, od tak:
– Zmień pastę.
No to zmieniłam i…zadziałało mogliśmy jako tako myć zęby.
Początkowo używaliśmy szczoteczki średnio miękkiej i pasty z fluorem, ale z czasem zauważyliśmy, że miękka szczoteczka na podraźnione dziąsła sprawdza się o niebo lepiej, a pasta powinna być bez fluoru, bowiem dziecko nie ma jeszcze odruchu spluwania, więc wybraliśmy organiczną pastę do zębów z wyciągiem z truskawek i malin.
Kiedy Lucy miała 14 miesięcy wykryłam u niej dziurkę. A, że sama akurat chodziłam wtedy do dentysty. Moja dentystka poradziła mi pastę biorepair dla dzieci w celu mineralizacji.
Wróciliśmy do Irlandii i tu zaczęłam działać i co się okazuje, że wydałam 30 euro w Smile by się dowiedzieć, że:
- w zębie dziura, ale niegroźna
- Że mamy szczotkować zęby dwa razy dziennie pastą z fluorem
- Że mamy unikać słodyczy
- Plus pocieszenie, że woda w Irlandii jest fluorowana i to powinno wystarczyć 😉
Po tym jak usłyszałam ten banał zapisałam Lucy do fachowej kliniki dentystycznej, w której powiedzieli mi, że:
- po pierwsze muszę czekać na pierwszą wizytę ok miesiąca
- po drugie, jeśli potrzebna jest plomba będą ją robić po kilku miesiącach i to pod narkozą.
Przy okazji miałyśmy okresową wizytę pediatryczną i znów lekarz pediatra zdiagnozował co już wiem, że Lucy ma próchnicę i dodał, że nie poleca leczyć zębów pod narkozą u tak małęgo dziecka (co też wiedziałam).
– Więc co? – pytałam.
– Musi pani czekać, aż zęby wypadną, wie pani, że one wypadną?
Załamałam się. Jak można czekać 5-6 lat aż zęby z postępującą szybko próchnicą wypadną. Przecież to średniowiecze!
Na szczęście wspomniałam o moim problemie w polskim prywatnym żłobku i…co się okazało, że istnieje coś takiego jak leczenie ozonem (O3) i o tej technice nie wiedziałam, więc zadzwoniłam szybko do dentystki i czekam na pierwszą wizytę, która po pierwsze będzie za darmo, a po drugie dentystka wie, jak szybko rozprzestrzenia się próchnica na zębach mlecznych i nie pozwoliła mi zwlekać ani chwili.
Po wizycie:
“Terapia ozonowa”(O3) – polega na 30 secundowym wymrożeniu bakterii w kilku sesjach (zazwyczaj są to 3 sesje w odstępie miesięcznym, potem już rzadziej). Koszt takiej wizyty to ok 40 euro. Trzeba też liczyć się z tym, że zęby w okresie 2/3 lat stają się wtedy kruche i łamliwe i może powstać zgorzel.
Mhhhhhh. Ciekawe. No ja swoim to od drugiego roku życia na dobrą sprawę myję zęby a próchnicy ni widu ni słychu….. Może geny…..
Może, ale teraz matki, które spotykam mówią, “Ja od początku myłam dziąsełka gazikiem z przegotowaną wodą,tak jest w każdym poradniku”.
A ja będąc w ciąży nie przeczytałam ani jednego zdając się na instynkt i filozoficzną intuicję, że co poradnik to będzie co innego. Pozdrawiam!
No ja wiedziałam o tym że należy myć dzieciątku ząbki ale…. nie miałam siły ani ochoty się z nimi szarpać…. Inna sprawa że teraz myją obie 2 razy dziennie po 3 minuty. I 2 razy w roku kontrola i fluoryzacja…..
Może też kwestia diety do której je zmuszam. Minimalna ilość cukru, maksymalna ilość warzyw.