Okazuje się, że co kraj to obyczaj i tak dowiedziałam się, że odnośnie sadzania na nocnik są dwie główne teorie.
Pierwsza, z której ja pochodzę (i inne Easteuropean Country), że dziecko sadza się na nocnik jak tylko potrafi dobrze siedzieć.
Druga zaś teoria głosi, że dziecko musi być w miarę komunikatywne by rozpocząć z nim tzw. potty trening.
Pierwsza, wymaga więcej czasu i jest bardziej naturalna, druga jest metodą skuteczniejszą i dziecko załapuje, że po kilku razach „o co common”.
Jest jeszcze trzecie podejście, do którego ja się przymierzam, czyli ominięcie nocnika z tzw. nakładką na toaletę ze schodkami. Warunki: dziecko musi chodzić i być już komunikatywne.
A odnośnie teorii dogadywania się z dzieckiem obrazkami ponoć powstała książka, która obrazek po obrazku obrazuje „jak to się robi”, ciekawe.
Jak jest u nas? Ponieważ reprezentuję podejście A, a mój mąż podejście B, poczekamy, aż babcia weźmie sprawy w swoje ręce podczas letnich wakacji.