Mimo iż wszystkie poradniki turystyczne piszą o Carmel Markecie jako obowiązkowym miejscu do odwiedzenia w Tel Avivie i poznania tutejszych smaków, ja pozwolę sobie na przedstawienie Wam Sarony, marketu, gdzie dwa miesiące temu przebranych za kelnerów weszło dwóch terrorystów z bronią i po zjedzonym posiłku zaczęli strzelać do ludzi. 4 ludzi zmarło, a kilkadziesiąt zostało rannych, tylko, że nigdy nie dowiemy się jak rannych. Otóż niedaleko stacji Shalom i trzech wież mieści się plac SARONA, gdzie można nie tylko wypocząć na leżaczkach przy fontannie, zrobić zakupy, ale i dobrze zjeść. Tym razem pogoda nam nie dopisała i postanowiliśmy zwiedzić środek marketu, polecanego przez lokalnego Izraelitę, którego poznaliśmy na placu zabaw
Swoją kulinarną wędrówkę zaczęliśmy od herbaty, która nie wiadomo dlaczego jest droga w Tel-Avivie
Próbki przetrzymywane w ten sposób pachniały nieziemsko spróbowałam 😉
Kiedy je zobaczyłam pożałowałam, że miałam już lodową zachciankę wcześniej 😉
Do tej pory nie wiem co lepsze, czy Pan, czy oliwki
Chociaż nie jestem fanką serów nie mogłam sobie odmówić pstryknięcia zdjęcia
Tu też pożałowałam, że dzień wcześniej zrobiłam zakupy w supermarkecie i miałam pełną lodówkę pity i hummusu
Te pączki piecze się na Święto Światła Hanukkah, które wyjątkowo w tym roku kalendarzowym zbiegają się z naszym Bożym Narodzeniem
Już prawie kupowaliśmy, już spróbowaliśmy hałwy z nutellą i z chocolate, gdy pan nam powiedział, że min. jakie można kupić to 300 gram, a my chcieliśmy tylko na ząb, bowiem hałwa z supermarketu leżała nietknięta na stole w mieszkaniu, które wynajęliśmy na czas pobytu
To zdjęcie uświadamia mi tylko ogrom możliwości kulinarnych, jakie kryje w sobie izraelska kuchnia
A to tak na koniec kunszt słodkości, jakie można nabyć na tym, jak to mój mąż określił “posh” markecie 😉
Jeśli jeszcze nie widziałyście/liście poprzednich zdjęć z Tel Avivu zapraszam tu