W podstawówce miałam kolegę, który co kilka minut pytał się mnie, podczas lekcji: Która godzina?
Ponieważ lubiłam słuchać tego, co mówi Pani przestałam nosić zegarek (jeden z wielu z komunijnej kolekcji).
Dzięki temu nauczyłam się operować czasem posiłkując się zegarami na zewnątrz, które z czasem zostały zastąpione przez telefony komórkowe.
Mój ojciec nauczył mnie żyć świadomie”tu i teraz“, by niezależnie od tego co robię skupić się na czynności w danym momencie cokolwiek to jest od odrabiania lekcji począwszy na deserze skończywszy i tak też praktykuję w dorosłym życiu.
Żyłam tak sobie będąc przekonana, że to najlepsza postawa do czasu, kiedy nie poznałam swojego męża, który w kategorii myślenia jest długoterminowcem i wybiega długo/dużo przede mnie skupionej na tutejszej chwili.
Nasze potencjały się zbalansowały i z czasem pojawiło się dziecko, które z jednej strony jest mieszanką genów nas obu, a z drugiej strony powstaje pytanie: jak wychować? Nauczyć długoterminowego myślenia, czy skupienia “tu i teraz”, a może da się oba na raz.
Dziecko samo w sobie uczy bycia “tu i teraz”:
- kiedy to droga do sklepu trwa pół godziny, a po drodze podnoszony jest każdy liść i każdy kamyk.
- kiedy to posiłki są jedzone z prędkością żółwia.
- kiedy to może siedzieć na bujaczce i bujać się i bujać, a mama się tylko rozgląda z kim tu pogadać.
- kiedy to idzie na spacer i mama ma wozić i wozić i wozić, a ono patrzy w niebo, na ptaszki, psy, kotki i skaczące wiewiórki
Dla dziecka przeszłość i przyszłość nie istnieją, liczy się tylko NOW 😉
Więc jeśli pędzisz gdzieś w życiu jak pies dookoła własnego ogona STOP! Bądź tu i teraz!